tag:blogger.com,1999:blog-58891870951086203702024-03-12T18:35:45.871-07:00The world I see is perfect now, you're all aroundCaris_xxhttp://www.blogger.com/profile/14085188999889884722noreply@blogger.comBlogger8125tag:blogger.com,1999:blog-5889187095108620370.post-53671933635704176122012-07-17T06:17:00.001-07:002012-07-17T07:50:10.451-07:00ROZDZIAŁ 07: To będzie niezapomniany wyjazd.<div style="text-align: justify;"></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: large;"><a href="http://media.tumblr.com/tumblr_m6vca8ldCq1rrfxxb.gif" target="_blank">Harry Styles</a></span></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><em>Kochana Mamo</em></div><div style="text-align: justify;"><em>Nie masz pojęcia, jak bardzo mi Ciebie brakuje. Jak bardzo chciałbym, byś teraz mogła być ze mną. Wybacz, że przez ostatnie dni nic tu nie napisałem. Jestem z Louisem we Francji i po raz pierwszy jestem Ci wdzięczny, że zmuszałaś mnie do tych lekcji francuskiego. Miałaś rację, teraz bardzo mi się przydał.</em></div><div style="text-align: justify;"><em>Wczoraj pokłóciłem się z Louisem. Nie było za miło, trochę się pobiliśmy. Dobrze, on mnie uderzył, ale wychodzi chyba na to samo, prawda? Nie mam mu za złe. Wybaczyłem mu. Wiesz co? Miałaś rację. Znowu. On mnie kocha tak, jak ja kocham jego. Pamiętasz, jak nigdy nie chciałem tego przyznać? Tak bardzo chciałbym, byś tu teraz była. Bym mógł stanąć przed Tobą i powiedzieć "Mamo, jestem z Louisem. To mój chłopak". Doskonale jednak wiemy, że nie miałbym tyle odwagi. Ale wiesz co? Chciałbym, byś była tutaj. Wiem, że byś mnie nie odrzuciła. Nie jesteś taka. Kochałabyś mnie nawet jakbym przyszedł do domu cały we krwi i powiedział, że zabiłem człowieka. Prawda mamo? Chłopacy robią na dole popcorn. Właśnie, nie wiesz nic o chłopakach! No więc... domek, jaki wynająłem z Lou okazał się pięcioosobowy i teraz siedzimy razem z Zaynem, Liamem i Niallem. To właśnie przez Zayna się pokłóciliśmy z Louisem. Był o mnie zazdrosny. Znaczy Louis, nie Zayn. Dobrze, kończę już. Kocham Cię mamo.</em></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Zamknąłem zeszyt i schowałem go na dno torby, by nikt go nie znalazł. Po chwili w drzwiach pojawił się Nialler.</div><div style="text-align: justify;">- Harry! Chodź do nas, robimy noc filmową! I wiesz co? Mamy Popcorn!</div><div style="text-align: justify;">Podskoczył radośnie a ja zaśmiałem się na ten widok. Wyglądał jak małe dziecko, które własnie dowiedziało się, że dostanie wymarzonego kotka.</div><div style="text-align: justify;">- Dobrze, już idę Irlandczyku.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem wesoło i wstałem z miękkiego materaca. Opatulony w ciepły koc zszedłem z blondynkiem na dół i usiadłem obok mojego chłopaka.<em> Mojego chłopaka</em>... Brzmi dziwnie, ale podoba mi się. Delikatnie splotłem nasze palce razem i ułożyłem głowę na jego klatce piersiowej.</div><div style="text-align: justify;">- Louie, Harry...</div><div style="text-align: justify;">Zaczął Zayn, patrząc na nas przez chwilę.</div><div style="text-align: justify;">- Wybaczcie, że zapytam, ale czy Wasze rodziny nie będą mieli nic przeciwko waszemu związkowi?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał po chwili, patrząc na nas uważnie. Zagryzłem wargę i spojrzałem na Louisa. Ten chwilę nad tym myślał, po czym odezwał się cicho.</div><div style="text-align: justify;">- Mój tata na pewno będzie miał.</div><div style="text-align: justify;">Czułem, jak zadrżał, dlatego dla otuchy ścisnąłem lekko jego dłoń. Wiedziałem, jak dobry kontakt miał z ojcem. Wiedziałem jednak również, że mężczyzna nie toleruje związków homoseksualnych, w szczególności między dwoma mężczyznami, dlatego spodziewaliśmy się przeróżnych reakcji z jego strony.</div><div style="text-align: justify;">- Harry ?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał cicho Zayn, przenosząc swoje czekoladowe oczka na mnie. Zagryzłem lekko wargę i teraz ja poczułem, jak chłopak ściska moją dłoń. Zerknąłem na niego, a ten lekko skinął głową.</div><div style="text-align: justify;">- Ja... Nie. Moja mama.... Ona nie żyje, ale i tak by to zaakceptowała, a ojciec... Zdanie ojca mam totalnie gdzieś, od kiedy mnie zaatakował.</div><div style="text-align: justify;">Spuściłem głowę, czując jak pod powiekami wzbierają się słone łzy. Nie chciałem się przy nich rozklejać, nie moglem pokazać, że jestem słaby. Louie objął mnie ramieniem i przytulił do siebie. Czułem wciąż na sobie wzrok chłopaków.</div><div style="text-align: justify;">- Zaatakował? To znaczy?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał po chwili Nialler, ale szybko został zganiony przez Liama. Uśmiechnąłem się tylko delikatnie, by pokazać, że nic się nie stało.</div><div style="text-align: justify;">- Jak byłem młodszy... Rodzice się kłócili. Tata zaczął pić... Raz chciał zranić mamę, a ja jako młody gówniaż musiałem stanąć w jej obronie. No i tak się skończyło, że dostałem nożem w klatkę piersiową.</div><div style="text-align: justify;">Zawiesiłem głos, przenosząc wzrok na kratkę na kocu.</div><div style="text-align: justify;">- To stąd ta blizna...</div><div style="text-align: justify;">Odpowiedział sobie cichutko Zayn, a ja tylko przytaknąłem głową.</div><div style="text-align: justify;">- Oglądamy ten film?</div><div style="text-align: justify;">Z sytuacji wybrnął Louie, który mówiąc te słowa jeszcze mocniej mnie przytulił. Nie powiem, żeby mi to przeszkadzało. Wszyscy załapali aluzję i się zgodzili, więc na pierwszy ogień poszło "Toy Story". Od razu było widać, że wielkim fanem tej bajki jest Liam, znał wszystkie teksty na pamięć i miał minę rozradowanego pięciolatka. Aż się lekko uśmiechnąłem na ten widok, co nie uszło uwadze mojej poduszki. Nachylił się lekko nade mną i szepnął.</div><div style="text-align: justify;">- Co cię tak bawi?</div><div style="text-align: justify;">Uniosłem lekko oczka i odszepnąłem.</div><div style="text-align: justify;">- Liam wygląda jak dziecko, które zaraz dostanie ulubioną zabawkę.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem i zacząłem kreślić opuszkami palców kółeczka na jego dłoni. Uśmiechnął się wyraźnie zadowolony i opierając głowę wygodnie o kanapę wrócił do oglądania bajki. Po chwili ukradłem Niallowi garść popcornu, czego od razu pożałowałem, bo spojrzał się na mnie conajmniej wzrokiem mordercy. Zjadłem słoną przekąskę i popiłem ją herbatą z miodem. Czułem się już znacznie lepiej, ale chłopacy nadal się o mnie martwili, co w sumie było słodkie. W przerwie między drugą częścią filmu, kiedy to Zayn oświadczył, że musi za potrzebą, spojrzałem na chłopaków.</div><div style="text-align: justify;">- Co robimy jutro? Chętnie bym zwiedził miasteczko.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem z uśmiechem.</div><div style="text-align: justify;">- O tak! I musimy koniecznie iść do tej kawiarni na obrzeżach!</div><div style="text-align: justify;">Powiedział entuzjastycznie Malik, wchodząc do pokoju i zapinając przy tym rozporek. Nie skomentowałem tej czynności, chociaż mnie bardzo kusiło.</div><div style="text-align: justify;">- Jakiej?</div><div style="text-align: justify;">Zmarszczył lekko nos Liam. Zaśmiałam się delikatnie i zwróciłem do Zayna.</div><div style="text-align: justify;">- Dobrze, pójdziemy. Ale musimy zrobić też dużo zdjęć i kupić trochę pamiątek. Chcę mieć co wspominać na starość, kiedy będę pomarszczony siedział na ganku w bujanym fotelu i głaskał kota na moich kolanach.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem stanowczo i napokałem zaskoczony wzrok Louisa.</div><div style="text-align: justify;">- Ej, a miejsce dla mnie znajdziesz w tych ambitnych planach na przyszłość?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał z lekkim uśmiechem. Wyszczerzyłem się lekko w jego stronę.</div><div style="text-align: justify;">- Zawsze i wszędzie kochanie.</div><div style="text-align: justify;">Odparłem i musnąłem lekko jego usta, jednak odsunąłem się, gdy błysk lampy mnie oślepił. Przekręciłem głowę i spojrzałem na Horana, szczerzącego się do aparatu.</div><div style="text-align: justify;">- Boże, jak wy słodko wyszliście!</div><div style="text-align: justify;">Oznajmił nam, pokazując zdjęcie, a ja zaśmiałame się tylko wesoło.</div><div style="text-align: justify;">- Tak, słodko jak cukierki na Boże Narodzenie.</div><div style="text-align: justify;">Dodał Louis i poczochrał mnie po loczkach, na co zmroziłem go spojrzeniem. Pokazał mi jednak tylko język i spojrzał na Liama.</div><div style="text-align: justify;">- No Bieber, a ty masz jakieś szczególne życzenia jeśli chodzi o jutro?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał go, na co Liam uniósł brwi. No tak, od kiedy tu jest nie używał prostownicy, jednak Loueh nadal nie mógł mu zapomnieć tych włosów pierwszego dnia naszego pobytu tutaj. </div><div style="text-align: justify;">- Oprócz dobrego ciastka nie mam żadnych.</div><div style="text-align: justify;">Zaśmiał się lekko, na co Zayn znów otworzył usta.</div><div style="text-align: justify;">- Tak, wiemy. Kawiarenka na obrzeżach. Na pewno ciasto mają wyborne. A teraz przyznaj się, jaka urocza kelnerka tam pracuje? A może przystojny kelner?</div><div style="text-align: justify;">Horan poruszył zabawnie brwiami, na co Malik spalił buraka i spojrzał gdzieś w bok.</div><div style="text-align: justify;">- Kelnerka i ma na imię Amelie.</div><div style="text-align: justify;">Mruknął pod nosem. Już chciałem skomentować to w jakiś błyskotliwy i mało przemyślany sposób, jednak mulat mnie ubiegł.</div><div style="text-align: justify;">- Niestety ma chłopaka. No ale i tak by nic z tego nie wyszło.</div><div style="text-align: justify;">Zamknąłem usta i mocniej wtuliłem w sweter Louisa. Ten tylko zaśmiał się wesoło i pocałował mnie w czubek głowy. Wiedziałem jednak, że ta sielanka skończy się wraz z powrotem do Londynu i obowiązkiem poinformowania o tym rodziców Tomlinsona.</div><div style="text-align: justify;">- Nie chce mi się już oglądać filmów.</div><div style="text-align: justify;">Mruknąłem po chwili. Wszyscy oprócz Liama mnie poparli. No tak, on i jego miłość do Toy Story.</div><div style="text-align: justify;">- To co robimy?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał po chwili Nialler, leżąc na dywanie i patrząc się w sufit.</div><div style="text-align: justify;">- Może nam coś zagrasz Irlandzki chłopcze?</div><div style="text-align: justify;">Odpowiedział pytaniem na pytanie Zayn, a farbowany od razu poderwał się do góry i poleciał po gitarę. Wrócił z instrumentem i usiadł na fotelu, chwilę coś przy niej majstrując, po czym zaczął grać wszystkim dobrze znaną piosenkę "I gotta feeling". Po dosłownie kilkunastu sekundach Zayn zaczął śpiewać, a mnie na chwilę zbiło z tropu. Miał na prawdę cudowny głos. Kiedy skończył zaczęliśmy bić brawo.</div><div style="text-align: justify;">- Stary, to było niesamowite!</div><div style="text-align: justify;">Powiedział podekscytowany Liam, a ja tylko energicznie potrząsnąłem głową na znak, że się z nim zgadzam. Uśmiechnął się w odpowiedzi i niepewnie spojrzał na nas.</div><div style="text-align: justify;">- Znasz może Valerie?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał Louis po chwili. Niall skinął głową i zaczął grać spokojną piosenkę, po której zaczął śpiewać mój ukochany. Miał cudowny głos i już teraz wiedziałem, że mógłbym słuchać go w nieskończoność. Szatyn również został nagrodzony oklaskami i słowami uznania, po czym swoje umiejętności zaprezentował sam Nialler w piosence "Stereo Heart". Teraz już byłem pewny, że mamy w domku czwórkę zajebiście utalentowanych muzyków. Spojrzeliśmy na Liama, który zagryzł lekko wargę i poprosił Horana, by zagrał "Nobody Knows". Wyszło mu rewelacyjnie.</div><div style="text-align: justify;">- A ty Harry?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał po chwili Niall, czekając na moją prośbę</div><div style="text-align: justify;">- Mogę?</div><div style="text-align: justify;">Wskazałem na instrument, który po chwili wylądował w moich dłoniach. Ułożyłem się tak, by mieć miejsce i zagrałem kilka akordow, po czym zacząłem śpiewać.</div><div style="text-align: justify;">- I've been roaming around,</div><div style="text-align: justify;">Always looking down at all I see</div><div style="text-align: justify;">Painted faces, fill the places I can't reach</div><div style="text-align: justify;">You know that I could use somebody...</div><div style="text-align: justify;">Zerknąłem po chłopakach, wpatrzonych we mnie. Uśmiechnąłem się pod nosem. Po chwili skończyłem i oddałem instrument jego właścicielowi.</div><div style="text-align: justify;">- Mówiłem już, ale jesteś zajebisty.</div><div style="text-align: justify;">Stwierdził po chwili Liam, na co tylko zaśmiałem się wdzięcznie.</div><div style="text-align: justify;">- Ej, zaśpiewajmy coś razem!</div><div style="text-align: justify;">Powiedział po chwili Zayn. Zmarszczyłem lekko nos, jednak pokiwałem głową ciekaw efektu.</div><div style="text-align: justify;">- Może "Forever Young"? To chyba każdy zna.</div><div style="text-align: justify;">Wszyscy zgodzili się od razu, więc Nialler zaczął grać. Efekt końcowy? Byliśmy najlepiej zgraną piątką idiotów na świecie.</div><div style="text-align: justify;">- Woohooo!</div><div style="text-align: justify;">Krzyknął Malik, kiedy skończyliśmy.</div><div style="text-align: justify;">- Jesteśmy...</div><div style="text-align: justify;">- To było...</div><div style="text-align: justify;">- Ale jak...</div><div style="text-align: justify;">- Po prostu odlot!</div><div style="text-align: justify;">Podsumował nasze wszystkie myśli Horan, a my znów wszyscy pokiwaliśmy głowami, śmiejąc się wesoło.</div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: large;"><a href="http://25.media.tumblr.com/tumblr_m7a9j2eRmc1raqbqjo2_500.gif" target="_blank">Liam Payne</a></span></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Z moich ust nie schodził uśmiech. Byliśmy po prostu niesamowici, jakbyśmy śpiewali razem od zawsze, a nie znali się zaledwie trzy dni. To było takie... nowe? Nowe, ale fajne. Podobało mi się i to cholernie. Wiedziałem, że coś więcej może z tego wyjść. Mieszkaliśmy w tym samym mieście, więc o jeden problem mniej. Spojrzałem po chłopakach.</div><div style="text-align: justify;">- Ej co wy na to, żeby założyć zespół?</div><div style="text-align: justify;">Zaskoczeni, przenieśli spojrzenie na mnie.</div><div style="text-align: justify;">- Zespół?</div><div style="text-align: justify;">Powtórzył cicho Niall, a ja skinąłem głową.</div><div style="text-align: justify;">- Hmmm... Sądzicie, że to wypali? No wiecie, słabo się znamy...</div><div style="text-align: justify;">Zaczął Louis, na co s Harry spojrzał na niego.</div><div style="text-align: justify;">- Chłopie, zaakceptowali nasze dziwne zachowania, byli przy naszym pierwszym pocałunku, nie brzydzą się tego a ty mówisz, że słabo cię znają?</div><div style="text-align: justify;">Zaśmiał się wesoło.</div><div style="text-align: justify;">- Ohh no dobra.</div><div style="text-align: justify;">Uśmiechnął się do niego Tomlinson i pocałował w policzek. Idę o zakład, że w tym momencie loczek się zarumienił, dlatego spuścił głowę. Pokręciłem lekko swoją i uniosłem brwi.</div><div style="text-align: justify;">- Możemy spróbować.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział po chwili namysłu Zayn. Spojrzałem na Harrego, który tylko pokiwał głową. Louis westchnął cicho ale i tak wiedziałem, że zgodzi się, bo Styles się zgodził. Ostatnią osobą był Niall, który własnie drapał się po karku z dziwną miną.</div><div style="text-align: justify;">- No nie wiem...</div><div style="text-align: justify;">Mruknął po chwili.</div><div style="text-align: justify;">- Proooosiiiimyyy.</div><div style="text-align: justify;">Jęknął Zayn patrząc na niego cielęcym wzrokiem i nie pozwalając podnieść się z ziemi.</div><div style="text-align: justify;">- A jeśli się zgodzę, pozwolicie mi iść coś zjeść?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał z lekkim uśmiechem.</div><div style="text-align: justify;">- TAK!</div><div style="text-align: justify;">Odpowiedzieliśmy chórem. Widząc, jak ten kiwa głową na zgodę Malik zszedł z niego wracając na fotel i pozwalając tym samym pójść do kuchni po kanapki. Usiedliśmy teraz wszyscy tak, by widzieć siebie na wzajem. Zaczekaliśmy aż łaskawie Pan Wiecznie Głodny Horan zaszczyci nas ponownie swoją obecnością. Kiedy łaskawie wrócił z talerzem piętrzących się kanapek, które postawił na stole, zmarszczyłem lekko nos. Każdy wziął jeden kawałek i zamyślony wpatrywał się w ogień.</div><div style="text-align: justify;">- Chłopacy...</div><div style="text-align: justify;">Zaczął po chwili Louis, przerywając tym samym ciszę, która rzadko kiedy zapadała między nami. Podniosłem głowę i utkwiłem wzrok w chłopaku.</div><div style="text-align: justify;">- Trzebaby się jakoś nazwać, co nie?</div><div style="text-align: justify;">Uśmiechnął się lekko. Każdy skinął głową z lekkim uśmiechem i znów zamyślił.</div><div style="text-align: justify;">- Island!</div><div style="text-align: justify;">Powiedział po chwili Nialler, a ja spojrzałem na niego zaskoczony.</div><div style="text-align: justify;">- Ermm... Nie, kojarzy mi się z tą wytwórnią płytową.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział Harry, na co Zayn tylko przytaknął i znów wszyscy zaczęli się zastanawiać nad nazwą. Co do tego to miałem pustkę w głowie. Próbowałem wymyśleć coś oryginalnego i takiego, by zapadło w pamięci, jednak mój mózg wytworzył czarną dziurę. Zero jakiegokolwiek pomysłu. Spojrzałem na naszą parkę i uśmiechnąłem się. Louis leżał z głową na kolanach Harrego, który miał swoją odchyloną do tyłu na oparciu i pewnie nieświadomie bawił się kosmykami włosów swojego partenera. Przez chwilę przypominali mi mojego kuzyna z Hiszpanii i jego chłopaka, wyglądali równie słodko. Co ja gadam? Liam, ogarnij się. Pokręciłem lekko głową by wyrzucić te myśli z głowy i znów spojrzałem po chłopakach. Każdy miał tak samo zgłupiałą minę.</div><div style="text-align: justify;">- Wiecie co? To trudniejsze niż myślałem.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział po chwili Niall. Pokiwałem lekko głową na znak, że go rozumiem i uśmiechnąłem lekko.</div><div style="text-align: justify;">- 5 Singles.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział po chwili Malik, na co od razu zareagowała para z kanapy, mówiąc jednocześnie:</div><div style="text-align: justify;">- Nie jesteśmy singlami.</div><div style="text-align: justify;">Westchnąłem cicho i zacząłem kreślić coś bez sensu na kartce przede mną. Byłem tym tak pochłonięty, że nie zauważyłem, jak zacząłem coś nucić pod nosem.</div><div style="text-align: justify;">- Może... Modest?</div><div style="text-align: justify;">Zaproponował po chwili milczenia Louis, na co Nialler pokręcił głową.</div><div style="text-align: justify;">- Nie wiem czemu, kojarzy mi się z modą, a to już mi się nie podoba.</div><div style="text-align: justify;">Skrzywił się, wracając do pasjonującego zajęcia wystukiwania rytmu na pudle gitary. Znów spuściłem głowę, ponownie zaczynając bawić się karteczką i bazgroląc coś na niej.</div><div style="text-align: justify;">- LiHaNiaZaLou?</div><div style="text-align: justify;">Powiedział po chwili Zayn, a ja zrobiłem na niego wielkie oczy.</div><div style="text-align: justify;">- LiHaNia...co?</div><div style="text-align: justify;">Niall nawet nie potrafił powótrzyć słów, a raczej słowa wymyślonego właśnie przez mulata. Każdy miał taką minę, jakby nie mógł tego powtórzyć nawet w myślach.</div><div style="text-align: justify;">- No co? Improwizuję.</div><div style="text-align: justify;">Wzruszył ramionami Zayn i znów zaczął nawijac na palec sznurek od siwych dresów, jakie własnie miał na sobie. Po chwili usłyszałem głośne słowa Harrego.</div><div style="text-align: justify;">- Liam, kurwa mać! Jesteś genialny!</div><div style="text-align: justify;">Ponownie podniosłem głowę, nie wiedząc o co dokładnie mu chodzi. Ja i geniusz? Nie ten związek. Chyba leki zaczęły na niego źle wpływać, bo zaczynał gadać trzy po trzy.</div><div style="text-align: justify;">- Ależ oczywiście. Ale dlaczego?</div><div style="text-align: justify;">Zapytałem z głupią miną. Nadal nie wyjaśnił mi o co chodzi, ale w jego oczach wyraźnie było widać podekscytowanie. Na prawdę, zaczynam się go bać.</div><div style="text-align: justify;">- One Direction!</div><div style="text-align: justify;">Powiedział w końcu, wskazując na kartkę. Spojrzałem na to, co właściwie bazgrałem i uderzyłem się z otwartej dłoni w czoło. Na białym papierku czarnym długopisem był gruby napis, który właśnie odczytał na głos Styles i pełno strzałeczek w jego stronę. Zaśmiałem się lekko.</div><div style="text-align: justify;">- Nawet nie wiedziałem, że nabazgrałem coś takiego.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem po chwili, a chłopacy mocno zaczęli się nad tym zastanawiać. Po chwili milczenia głos zabrał Horan.</div><div style="text-align: justify;">- A teraz, panie i panowie, przed państwem... ONE DIRECTION!</div><div style="text-align: justify;">Powiedział głosem a'la spiker radiowy, na co każdy zareagował bardzo entuzjastycznie. Trzeba było przyznać, że brzmiało to bardzo oryginalnie, no i nikt jeszcze nie słyszał, żeby jakiś zespół nazywał się "jeden kierunek".</div><div style="text-align: justify;">- Jest... Zajebiście!</div><div style="text-align: justify;">Powiedział w końcu Zayn i wszyscy przybiliśmy sobie piątkę. I w ten oto sposób para gejów, Irlandczyk, Muzułmanin i opiekunka założyli zespół. Nie mamy szans. Ale każdy ma swoje małe odchyły w młodości, prawda? A to będzie nasza niezapomniana, wielka i najlepsza ze wszystkich przygoda.</div><div style="text-align: justify;">- Racja, a w dodatku nazwa idealnie do nas pasuje. W końcu każdy z nas zmierzał w jednym kierunku, co nie? Każdy zmierzał właśnie tu.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział wesoło Harry, próbując to wszystko ułożyć sobie w głowie.</div><div style="text-align: justify;">- Okej, a więc... Uroczyście ogłaszam, że właśnie tu, w domku numer 114, w ośrodku "Neige Et Solei" w Valmorel we Francji, w roku pańskim 2010....</div><div style="text-align: justify;">- LOUIS!</div><div style="text-align: justify;">Zaśmiał się Hazza, na co ten zgromił go tylko spojrzeniem.</div><div style="text-align: justify;">- Jak mówiłem, zanim mi bezczelnie przerwano, w roku pańskim 2010 dokładnie 19 lutego został założony najlepszy na świecie zespół ONE DIRECTION!</div><div style="text-align: justify;">Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Ale co jak co, chłopak miał rację.</div><div style="text-align: justify;">- Wiecie co? Jesteśmy piątką kompletnych debili.</div><div style="text-align: justify;">Zmarszczyłem lekko nos.</div><div style="text-align: justify;">- Z reguły debile są zauważani.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem po chwili, na co Zayn przytaknął.</div><div style="text-align: justify;">- Zobaczymy. Kto wie, może kiedyś będziemy sławni?</div><div style="text-align: justify;">Zaśmiał się wesoło Nialler i poruszył zabawnie brwiami, co wywołało kolejną salwę śmiechu, jaka rozniosła się po całym domku. Ziewąłem potężnie i spojrzałem na zegarek, pokazującą już pierwszą w nocy, więc nic dziwnego, że zaczęło ogarniać mnie zmęczenie. Z reguły wstaję wcześnie i kładę się wcześnie, a nie w środku nocy.</div><div style="text-align: justify;">- Nie wiem jak wy, ale ja idę spać. Jestem padnięty. Dobranoc!</div><div style="text-align: justify;">Pokiwałem lekko chłopakom i udałem się w kierunku wymarzonego łóżeczka. Po chwili podreptał za mną równie wykończony blondyn. Weszliśmy do pokoju i opadliśmy na łóżko.</div><div style="text-align: justify;">- To będzie niezapomniany wyjazd.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział jeszcze, patrząc rozmarzonym wzrokiem w sufit, zanim zasnął. Zaśmiałem się lekko, przykryłem go kocem i sam położyłem spać.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">___________________</div><div style="text-align: justify;">Udało mi się jeszcze napisać siódemkę . Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu i dziękuję za miłe słowa pod szóstką. Mi też znudziły się świece, kolacyjki i romantyzm. Rzyganie tęczą... Do usłyszenia :* PROSZĘ O KOMENTARZE OSOBY, KTÓRE TO CZYTAJĄ.</div><div style="text-align: justify;"><span style="color: red;"><strong><u>Uwaga:</u></strong></span><br />
<strong><u><span style="color: red;">osoby, które mam informować o nowych rozdziałach proszę o pozostawienie w komentarzu swojego nicka na twitterze.</span></u></strong><br />
<br />
</div>Caris_xxhttp://www.blogger.com/profile/14085188999889884722noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-5889187095108620370.post-48783146659730884192012-07-14T13:06:00.000-07:002012-07-14T13:06:39.119-07:00ROZDZIAŁ 06: Kocham go w sposób, jaki nie powinienem.<div style="text-align: center;"><span style="font-size: large;"><a href="http://25.media.tumblr.com/tumblr_m72jvvfwSY1r9je0ho1_400.gif" target="_blank">Zayn Malik</a></span></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Omiotłem spojrzeniem pokój. Harry leżał na Louisie z delikatnym uśmiechem i chyba spał. Lou wpatrywał się w ogień zamyślonym wzrokiem, Niall cicho grał na gitarze a Liam czytał książkę, co jakiś czas zerkając na Tomlinsona i Styles'a. Uśmiechnąłem się lekko. Tą dwójkę ewidentnie do siebie ciągnęło i prędzej czy później coś z tego wyjdzie. Byłem pewny. Zerknąłem na zegarek i uśmiechnąłem się.</div><div style="text-align: justify;">- Idę zrobić obiad.</div><div style="text-align: justify;">Oznajmiłem wszystkim, po czym poprawiając sweter, zniknąłem w kuchni. Zajrzałem szybko do szafek i lodówki, po czym wyjąłem makaron i trochę warzyw. Wszystko przygotowałem tak jak uczyła mnie kiedyś mama i po pół godziny na stole stała wielka miska makaronu z sosem słodko-kwaśnym i warzywami przepisu państwa Malik.</div><div style="text-align: justify;">- Gotowe!</div><div style="text-align: justify;">Krzyknąłem z kuchni, a po chwili przy stole pojawiła się trójka chłopaków. Harry chyba dopiero się obudził, bo nie ogarniał co się dzieje, Niall patrzył cielęcym wzrokiem na miskę jedzenia a Liam uśmiechał się lekko.</div><div style="text-align: justify;">- Gdzie Louis?</div><div style="text-align: justify;">Zapytałem po chwili marszcząc lekko nos i rozglądając się dookoła, czy aby gdzieś się nie schował.</div><div style="text-align: justify;">- Już jestem, dokładałem drewna do ognia.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział Lou i usiadł obok Harrego, zerkając na miskę.</div><div style="text-align: justify;">- Mmm... Pachnie pysznie.</div><div style="text-align: justify;">Zauważył, a ja podałem każdemu talerz, sztućce i sam zająłem miejsce naprzeciw Liama. Nałożyłem sobie trochę obiadu i zacząłem jeść. Nie uszło mojej uwadze to, że Nialler nałożył sobie najwięcej. Byłem wręcz przekonany, że tego nie zje. Kończąc posiłek omiotłem spojrzeniem każdego z osobna, a moją uwagę skupił na sobie Harry. Mieszał widelcem w makaronie, którego prawie w ogóle nie tknął i był nieco blady.</div><div style="text-align: justify;">- Harry, co jest? Nie smakuje Ci?</div><div style="text-align: justify;">Zapytałem troskliwie, patrząc na lokatego. Nie wiem dlaczego, ale go polubiłem i zaczynałem martwić. Podniósł głowę, którą opierał na ręce i spojrzał na mnie.</div><div style="text-align: justify;">- Co? Jest pyszne, ale nie jestem głodny. Przepraszam.</div><div style="text-align: justify;">Pociągnął nosem i wstał od stołu, po czym pokierował do swojej sypialni. Odprowadziłem go do schodów troskliwym wzrokiem, jednak odwróciłem głowę, gdy poczułem na sobie palące spojrzenie Louisa. Zerknąłem na niego. Wyglądał, jakby zaraz miał mnie zamordować. Nie kumając o co mu chodzi wzruszyłem lekko ramionami.</div><div style="text-align: justify;">- Czyli on nie zje tego?</div><div style="text-align: justify;">Upewnił się Horan. Gdy tylko Liam potwierdził myśli blondyna, ten szybko wziął talerz Styles'a i pochłonął jego zawartość. Gdzie on to do cholery mieści?! Pokręciłem z niedowierzaniem głową i wstawiłem talerz po sobie do zlewu, po czym ruszyłem po schodach na górę. Chciałem po prostu porozmawiać z Harrym. Zapukałem cicho do drzwi, czekając na pozwolenie.</div><div style="text-align: justify;">- Louis idź stąd...</div><div style="text-align: justify;">Powiedział głos po drugiej stronie. Nacisnąłem na klamkę i wetknąłem głowę do środka.</div><div style="text-align: justify;">- To ja. Mogę wejść?</div><div style="text-align: justify;">Zapytałem, patrząc na niego zmartwiony. Nie wyglądał najlepiej. Oczy miał podkrążone i był dość blady. Niepewnie skinął głową, mocniej okrywając się kołdrą.</div><div style="text-align: justify;">- Zimno Ci?</div><div style="text-align: justify;">Zadałem kolejne pytanie, przekraczając próg i zamykając za sobą drzwi. Widząc jak tylko skinął głową, skierowałem się do przenośnego grzejnika i włączyłem go, ustawiając na maksa, a po chwili po pokoju zaczęło roznosić się ciepłe powietrze. Usiadłem na skraju łóżka i odgarnąłem z twarzy kolegi jednego loczka.</div><div style="text-align: justify;">- Jak się czujesz?</div><div style="text-align: justify;">Zapytałem troskliwie. Ponownie przyjrzałem mu się i od razu stwierdziłem, że powinien napić się gorącej herbaty z miodem i cytryną. Nie zdążyłem jednak tego zaproponować, kiedy do pokoju wpadł jak burza Louis. Już chciał coś mówić, kiedy spojrzał na mnie. Jego wzrok od razu zrobił się zimny.</div><div style="text-align: justify;">- Co ty tu robisz?</div><div style="text-align: justify;">Wysyczał, a mnie przeszedł dreszcz. Jego ton był wręcz lodowaty.</div><div style="text-align: justify;">- Przyszedłem porozmawiać z Harrym.</div><div style="text-align: justify;">Odpowiedziałem ze stoickim spokojem, nie spuszczając wzroku z jego zielono-niebieskich oczu. Prychnął pod nosem i zrobił dwa kroki do przodu, zmniejszając odległość między nami.</div><div style="text-align: justify;">- To porozmawiałeś, a teraz możesz wyjść.</div><div style="text-align: justify;">Westchnąłem cicho i spojrzałem na zdenerwowanego loczka, który wpatrywał się z rządzą mordu w oczach w przyjaciela. Poklepałem go lekko po nodze.</div><div style="text-align: justify;">- Przyniosę Ci coś na przeziębienie. I tak idę po zakupy.</div><div style="text-align: justify;">Potargałem go po włosach i odprowadzony zabójczym wzrokiem Louisa zbiegłem po schodach na dół.</div><div style="text-align: justify;">- Idę na miasto, chce ktoś coś?</div><div style="text-align: justify;">Zapytałem, obwiązując szalik dookoła szyi i patrząc na Nialla i Liama, rozmawiająch na kanapie z kubkami parującej herbaty. Kiedy tylko usłyszeli mój głos odwrócili się.</div><div style="text-align: justify;">- Czekoladę i jakieś żelki.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział wesoło Niall i podał mi banknot, który od razu włożyłem do kieszeni.</div><div style="text-align: justify;">- A mi możesz wziąć pluszki solone.</div><div style="text-align: justify;">Dodał Li, również podając mi pieniądze. Skinąłem lekko głową i już zmierzałem do drzwi, kiedy przypomniałem sobie o Harrym.</div><div style="text-align: justify;">- Mogę was prosić, żebyście zrobili Harremu herbatę z miodem i cytryną? Chyba zaziębił się jak lepilliśmy bałwana.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem i widząc jak Liam wstaje z zamiarem przygotowania napoju, opuściłem domek. Było już dość ciemno i do tego bardzo zimno, więc wbiłem dłonie mocniej w kieszenie płaszcza i żwawym krokiem ruszyłem w stronę rynku miasteczka. Wpierw wszedłem do sklepu by zrobić wszystkie potrzebne zakupy, a także to, o co prosili mnie chłopacy. Dodatkowo wrzciłem do wózka kilka paczek chipsów, jakiś popcorn i fantę. Udałem się do kasy, zapłaciłem za produkty i z dużą siatką zakupów ruszyłem w stronę apteki. Wszedłem do pomalowanego na biało pomieszczenia i stwierdziłem, że ta tutaj nie wiele różni się od mojej apteki w Londynie, czy tej, do której chodziłem w dzieciństwie w Bradford. Podszedłem do lady i upewniwszy się, że sprzedawczyni rozumie angielski kupiłem jakieś leki na gorączkę, ból gardła i przeziębienie, by postawić Styles'a na nogi. W końcu nie może całego wyjazdu przeleżeć w łóżku, co nie? Z dwoma siatkami teraz opuściłem aptekę i stanąłem na zasypanym śniegiem chodniku. Zanim doszedłbym do domku, nie zobaczyłbym czubka własnego nosa, więc rozejrzałem się dookoła, natrafiając wzrokiem na uroczą kawiarenkę <em>Mistletoe</em>. Od razu ruszyłem w tamtym kierunku i pchnąłem oszklone drzwi. Do moich nozdrzy od razu uderzył zapach ciast, kawy i przyjemne ciepło. Ludzi nie było za wiele, ale też nie było pusto. Zająłem stolik przy oknie i postawiłem na podłodze reklamówki, przeglądając leżącą na stoliku kartę. Po chwili koło mojego boku stanęła szczupła, wyższa blondynka z uśmiechem na twarzy. Spojrzała na mnie błękitnymi oczyma, w których tańczyły iskierki radości i powiedziała wesoło.</div><div style="text-align: justify;">- Bonsoir. Que voulez-vous?*</div><div style="text-align: justify;">Spojrzałem na nią wielkimi oczami w nadziei, że dziewczyna jednak zna angielski. Widząc moją minę uśmiechnęła się przepraszająco i płynnie przeszła na mój ojczysty język. Odetchnąłem z ulgą.</div><div style="text-align: justify;">- Poproszę czarną kawę i Raffaello.</div><div style="text-align: justify;">Zamówiłem szybko i uśmiechnąłem do niej delikatnie. Odwzajemniła gest i ruszyła w stronę lady, by przyżądzić moje zamówienie. Cały czas śledziłem ją wzrokiem, była na prawdę śliczna. Po chwili, kiedy stawiała na tackę talerzyk z ciastkiem podszedł do niej wysoki szatyn i objął w pasie, całując przelotnie w policzek. Odwróciłem wzrok, wbijając go w wirujące za szybą płatki śniegu, kiedy ta sama blondynka postawiła na stoliku moje zamówienie. Mimowolnie spojrzałem na nią i ponownie się uśmiechnąłem.</div><div style="text-align: justify;">- Dziękuję.</div><div style="text-align: justify;">Mruknąłem. Ta tylko skinęła głową z radosnym uśmiechem i życzącz mi smacznego udała się za ladę. Znów złapałem się na tym, że spoglądam w jej stronę, więc wbijając wzrok w stolik upiłem łyk kawy, parząc sobie przy tym język. Myślami wróciłem do dziwnego zachowania Louisa sprzed ponad godziny. Zachowywał się, jakbym conajmniej przelizał się z loczkiem. Na samą myśl o tym wzdrygnąłem się i potrząsnąłem lekko głową. Chyba będzie trzeba sobie coś z nim wyjaśnić, nie może mi przecież zabronić rozmowy z Harrym sam na sam. Przecież to niedorzeczne. Włożyłem do ust kawałek ulubionego, kokosowo-migdałowego ciastka i westchnąłem cichutko. Miałem cichą nadzieję, że oboje w końcu odnajdą się w tym co jest między nimi i przede wszystkim przestaną być o siebie tak chorobliwie i bezpodstawnie zazdrośni. Szczególnie miałem na myśli pana w koszulce w paski. Nawet nie zauważyłem, kiedy skończyłem swój późny deser, a na dworze przestało tak sypać. Wstałem i podszedłem do lady, za którą krzątała się ta urocza kelnerka. Zerknąłem na plakietkę z jej imieniem. "Amelie" powtórzyłem w myślach i znów posłałem jej uroczy uśmiech.</div><div style="text-align: justify;">- Ile płacę?</div><div style="text-align: justify;">Zapytałem, płacąc odpowiednią kwotę i zostawiając jej napiwek. Wziąłem swoje siatki i wtulając twarz w szalik ruszyłem w stronę ośrodka. Po pół godzinnym spacerku byłem już z powrotem w domku. Zostawiłem zakupy w kuchni i ruszyłem do pokoju Harrego. Na szczęście Louis właśnie wszedł do łazienki i słysząc, że puszcza wodę pod prysznicem wywnioskowałem, że mam chwilę na rozmowę z najmłodszym. Zapukałem cicho i wszedłem do środka. Widząc stan loczka przestraszyłem się nieco.</div><div style="text-align: justify;">- Hej, Harry. Co się dzieje?</div><div style="text-align: justify;">Usiadłem na brzegu łóżka i spojrzałem na jego czerwone, podpuchnięte oczka. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Pokręcił tylko głową wstrzymując oddech, by się nieco uspokoić.</div><div style="text-align: justify;">- Przyniosłem ci lekarstwa, żebyś nie musiał przesiedzieć tu całego wolnego czasu.</div><div style="text-align: justify;">Uśmiechnąłem się do niego delikatnie i pogłaskałem po głowie. Widząc, że coś go męczy usiadłem naprzeciw niego i spojrzałem uważnie.</div><div style="text-align: justify;">- Harry, widzę, że coś się dzieje. Możesz mi powiedzieć, zaufaj mi.</div><div style="text-align: justify;">Szepnąłem, nie spuszczając wzroku z jego twarzy. Widziałem, że bije się z myślami, że nie jest do końca przekonany. Potrząsnął głową i wbił wzrok w swoje dłonie, które od razu ująłem.</div><div style="text-align: justify;">- Harreh...</div><div style="text-align: justify;">Zmiękczyłem jego imię i uśmiechnąłem ciepło. Podziałało.</div><div style="text-align: justify;">- Pokłóciłem sie z Louisem. Zachował się fatalnie, nie miał prawa Cię wyrzucać. Kiedy wyszedłeś, krzyknął na mnie, że nie powinienem brać nikogo na litość, że i tak masz mnie gdzieś, a przyszedłeś tu, bo było ci mnie żal. Zaczęliśmy się kłócić, aż w końcu... uderzył mnie i powiedział, że mam wreszcie przejrzeć na oczy.</div><div style="text-align: justify;">Spuścił ponownie głowę, dławiąc się łzami. Zrobiłem się cały czerwony ze złości, jednak nic nie powiedziałem, tylko mocno go do siebie przytuliłem. Nie mogłem uwierzyć, że Tomlinson był zdolny do czegoś takiego, że był zdolny podnieść na kogoś rękę. Kołysałem chłopaka w ramionach, chcąc by się uspokoił. Kiedy już przestał się tak trząść, podniósł głowę, zerkając na niego.</div><div style="text-align: justify;">- A wiesz co jest najgorsze?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał cicho, drżącym tonem. Pokręciłem przecząco głową i wzrokiem zachęciłem, by powiedział o co mu chodzi.</div><div style="text-align: justify;">- Kocham go, Zayn. Nie jak przyjaciela. Kocham go w sposób, jaki nie powinienem.</div><div style="text-align: justify;">Wyszeptał i rokleił się na dobre. Wmurowało mnie nieco, jednak nie byłem zaskoczony. Mocno go do siebie przytuliłem i znów starałem się uspokoić.</div><div style="text-align: justify;">-Wiem, Harry.</div><div style="text-align: justify;">Szepnąłem tylko, gładząc go po włosach. Nawet nie zorientowałem się, kiedy zasnął wczepiony w moją koszulkę. Ułożyłem go delikatnie na poduszkach, opatuliłem kołdrą i kocem, po czym cichutko wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Wziąłem swoje rzeczy z pokoju i ruszyłem do pustej już łazienki. Szybko wziąłem prysznic i przebrany w piżamę zszedłem do kuchni by napić się soku. Obrzuciłem nienawistnym spojrzeniem Louisa, który wpatrywał się przybity w kubek herbaty, po czym bez słowa z kartonem soku udałem się do swojego pokoju. Przysięgam, jeszcze chwila dłużej w jednym pomieszczeniu z tym idiotą, a przymalowałbym mu tak w tą mordkę, że ujrzałby gwiazdy.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: large;"><a href="http://24.media.tumblr.com/tumblr_m75njcoJSB1ru2zf3o2_500.gif" target="_blank">Louis Tomlinson</a></span></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Kretyn. Idiota. Debil... Skurwysyn. Tak, byłem skurwysynem. Jak mogłem mu to zrobić? Jak, do cholery, jak mogłem podnieść na niego rękę?! Po tym jak mi zaufał, po tym co przeszedł... Jak mogłem okazać się takim... palantem? Nie zareagowałem nawet, kiedy przeszedł koło mnie Malik, niemalże mordując spojrzeniem. Szczerze? Nie zwróciłbym uwagi nawet jeśli wokół mnie wybuchł pożar. Po chwili poczułem na policzkach gorące łzy. Zraniłem go. Cholernie go zraniłem, a przysięgałem, że nigdy, przenigdy tego nie zrobię. I co? I złamałem obietnicę. I to tę obietnicę, która była najważniejsza. Jak ja mu teraz spojrzę w oczy? Jak ja go przeproszę? Otarłem mokre policzki i skierowałem się cicho w stronę jego pokoju. Naszego pokoju. Miałem cichą nadzieję, że jeszcze nie śpi, chociaż biorąc pod uwagę stan, do jakiego go doprowadziłem, było to bardzo mało prawdopodobne. Cicho otworzyłem drzwi i zajrzałem do środka.</div><div style="text-align: justify;">- Harry?</div><div style="text-align: justify;">Miałem rację, spał. Twarz miał wtuloną w poduszkę, usta lekko rozchylone i podpuchnięte od płaczu oczy. Widząc to znów po moich policzkach spłynęły łzy. To moja wina. Tylko i wyłącznie moja wina. Zraniłem najważniejszą osobę na świecie. Co ja gadam, dzisiaj zraniłem mój cały świat. Zamknąłem cicho drzwi i skierowałem się do salonu. Cóż, dzisiejszą noc spędzę na kanapie. Ułożyłem się na niej i przykryłem kocem, kiedy ktoś stanął w drzwiach.</div><div style="text-align: justify;">- Louis ? Co ty tu robisz?</div><div style="text-align: justify;">Liam, ubrany jedynie w czarną koszulkę z długim rękawem , opinającą jego ciało i szare spodnie od dresu podszedł bliżej mnie. Zlustrował spojrzeniem moją twarz i usiadł na jedynym wolnym kawałku sofy.</div><div style="text-align: justify;">- Czemu płaczesz?</div><div style="text-align: justify;">Zagryzłem lekko wargę i usiadłem, podkulając pod siebie nogi. Wbiłem zrozpaczone spojrzenie w czerwono - złotą kratkę na kocu, a po chwili przeniosłem je na chłopaka, który wyglądał, jakby naprawdę się martwił. Po moim policzku znów poleciała słona łza, która na chwilkę zatrzymała się na brodzie, tylko po to, by skapnąć na dłoń i dalej sunąć w dół, aż do materiału, którym byłem szczelnie okryty.</div><div style="text-align: justify;">- Ja.. Harry... My... Pokłóciliśmy się. Ale... To była moja wina, byłem zazdrosny. Cholernie zazdrosny. A on tylko rozmawiał z Zaynem...Krzyknąłem na niego, a kiedy poprosił, żebym przestał, żebym się uspokoił... uderzyłem go. Liam, podniosłem na niego rękę, rozumiesz? Ja go zraniłem po tym, jak mi zaufał. Tak bezgranicznie mi zaufał. A ja go zawiodłem. Nigdy mi tego nie wybaczy. Ja też nie będę potrafił sam sobie wybaczyć.</div><div style="text-align: justify;">Znów się rozkleiłem jak małe dziecko. W zasadzie teraz czułem się jak małe dziecko, które zbiło ulubiony wazon swojej mamy i czekało tylko na burę z jej strony. Liam chwilę siedział chyba przetwarzając w głowie mój bełkot, bo przez łzy mówiłem strasznie nie wyraźnie, po czym spojrzał na mnie z poważną miną.</div><div style="text-align: justify;">- Louis, popełniłeś błąd, ale każdy je popełnia. Porozmawiaj z Harrym, przeproś go. Na pewno Ci wybaczy, jesteś dla niego zbyt ważny.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział po chwili i lekko mnie przytulił.</div><div style="text-align: justify;">- Li, nie rozumiesz... Ja go kocham. Kocham go tak, jak nie chcę go kochać, nie chcę go ranić. Jest całym moim światem, a dzisiaj... Zaślepiony zazdrością zraniłem go niewyobrażalnie.</div><div style="text-align: justify;">Wtuliłem się w jego bluzkę jak w ulubionego misia i zacisnąłem powieki. Po chwili poczułem ramiona chłopaka oplatające mnie i kołyszące na boki.</div><div style="text-align: justify;">- No już Louie, spokojnie... Porozmawiaj z nim jutro na spokojnie. Powiedzcie sobie wszystko. Jestem pewny, że wam się uda.</div><div style="text-align: justify;">Szepnął, a ja tylko pokiwałem głową.</div><div style="text-align: justify;">- Dziękuję, Li.</div><div style="text-align: justify;">Odpowiedziałem cichutko i nawet nie zorientowałem się, kiedy zasnąłem.</div><div style="text-align: justify;">Rano obudziłem się z koszmarnym bólem pleców. Spojrzałem na zegarek, dochodziła siódma. Szybko wstałem i postanowiłem przeprosić Harrego. Wszedłem do kuchni i zaparzyłem mu herbaty truskawkowej, zrobiłem jego ulubione kanapki i ustawiając wszystko na tacy ruszyłem do góry. Wiedziałem, że już nie śpi. Przed drzwiami się zawahałem. Nie miałem pojęcia co zrobić i co mówić. Nie chciałem pogarszać sytuacji. Oparłem sobie tackę na biodrze i zapukałem cicho do drzwi, po czym wychyliłem w szparze głowę.</div><div style="text-align: justify;">- Hej... Mogę?</div><div style="text-align: justify;">Spojrzałem na niego. Pociągnął nosem i wzruszył ramionami.</div><div style="text-align: justify;">- To też twój pokój.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział cicho, nawet na mnie nie patrząc. Poczułem mocny ucisk w sercu, jednak wiedziałem, że to tylko i wyłącznie moja wina i ja jestem odpowiedzialny za stan Harrego. Postawiłem tacę na jego stoliku i usiadłem na łóżku.</div><div style="text-align: justify;">- Harry ja... Przepraszam.</div><div style="text-align: justify;">Spuściłem głowę, wbijając wzrok we wzorek na pościeli.</div><div style="text-align: justify;">- Poniosło mnie. Nie powinienem był, nie panowałem nad sobą... Ja wiem, obiecałem, przysięgałem Ci, że nigdy, przenigdy Cię nie zranię, a wczoraj właśnie to zrobiłem. Ale... to wszystko dlatego, że już dłużej nie umiem sobie poradzić... Sam ze sobą nie umiem sobie poradzić.</div><div style="text-align: justify;">Po raz pierwszy spojrzałem na Harrego. Patrzył na mnie załzawionymi oczyma, a w miejscu, gdzie moja pięść spotkała się z jego wargą była mała ranka. Znów poczułem to dziwne ukucie w okolicach lewej piersi.</div><div style="text-align: justify;">- Domyślam się, że mi nie wybaczysz, ale... Obiecuję, że zaraz spakuję się i na zawsze zniknę z Twojego życia. Chcę tyko byś wiedział... Że Cię kocham. Kocham Cię tak, jak nigdy nie powinienem. I nie mogę na to nic poradzić. Prze-przepraszam. Nie jestem wart tego, by się z Tobą przyjaźnić, nie jestem wart Ciebie.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem, ocierając łzy, które spłynęły po mojej twarzy i wstałem z łóżka. Szybko wziąłem moją jeszcze nierozpakowaną torbę i zbiegłem na dół. Mało co widziałem przez łzy, jednak to nie było ważne. Minąłem zdezorientowanego Zayna z Liamem i w pośpiechu zacząłem się ubierać, olewając fakt, iż nadal mam na sobie piżamę. Przebiorę się w łazience na dworcu.</div><div style="text-align: justify;">- Louis!</div><div style="text-align: justify;">Krzyknął Harry, jednak niezareagowałem. Po chwili krzyk powtórzył się, a u szczytów schodów stanął Zapłakany Harry, ściskając w dłoni poduszkę, do której uprzednio się przytulał.</div><div style="text-align: justify;">- Louisie Williamie Tomlinson!</div><div style="text-align: justify;">Krzyknął drżącym głosem, a ja mimowolnie zamarłem. Loczek cisnął poduszką o ziemię, zbiegł ze schodów i stanął kilka centymetrów ode mnie, wyrywając mi z dłoni czapkę.</div><div style="text-align: justify;">- Kocham Cię ty kretynie!</div><div style="text-align: justify;">Krzyknął mi w twarz i mocno się przytulił. Przez chwilę stałem tam nieruchomo, po czym mocno przytuliłem do siebie, ukrywając wtarz w jego włosach i zaciskając powieki.</div><div style="text-align: justify;">- Błagam Cię, nigdy więcej nie mów, że jesteś czegoś nie warty.</div><div style="text-align: justify;">Wyszeptał mi do ucha.</div><div style="text-align: justify;">- Obiecuję, Harry.</div><div style="text-align: justify;">Szepnąłem cichutko i odgarnąłem z jego twarzy kosmyk włosów, po czym delikatnie musnąłem jego wargi swoimi, a w moim brzuchu obudziło się stado motylków. Czekałem na to tak długo... Tak cholernie długo chciałem poczuć smak jego ust. Tak długo chciałem usłyszeć "Kocham Cię". Wreszcie jednak nadszedł ten dzień, kiedy to się stało. Zapomniałem o tym, że Zayn i Liam patrzą na nas, nie myślałem nawet o tym, że Niall też może to widzieć. Miałem to głęboko w dupie. Teraz liczył się tylko Harry, który po chwili lekko się ode mnie odsunął, i ponownie wczepił w moje ciało.</div><div style="text-align: justify;">- Na prawdę przepraszam.</div><div style="text-align: justify;">Wyszeptałem, a kosmyk jego włosów połaskotał mnie w nos, kiedy delikatnie poruszył głową, by na mnie spojrzeć.</div><div style="text-align: justify;">- Wiem, Louie. Wybaczam Ci.</div><div style="text-align: justify;">Wyszeptał i tym razem to on musnął moje usta swoimi. Teraz byłem chyba najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Uśmiechnąłem się spod jego ust i przysięgam, mógłbym spędzić w tym stanie jeszcze kilka godzin, gdyby nie głos Zayna.</div><div style="text-align: justify;">- Ej, dobra. Fajnie, że się pogodziliście, fajnie, że jesteście razem. Na serio cieszę się i w ogóle, ale... To chyba nie odpowiednie miziać się w najzimniejszym miejscu tego domku, w dodatku, kiedy Harry jest chory, co nie?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał mulat, a ja skinąłem głową. Zaprowadziłem Harrego do sypialni, podałem mu leki, jakie kupił Malik i upewniwszy się, że loczek znów zasnął, ruszyłem do kuchni. Uśmiechnąłem się, delikatnie i spojrzałem na Zayna.</div><div style="text-align: justify;">- Ciebie też powinienem przeprosić. Nie powinienem był wczoraj cię tak... atakować. Po prostu... Byłem cholernie zazdrosny.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem cicho.</div><div style="text-align: justify;">- Nie ma sprawy. Ale nie rań go już.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział i przytulił mnie lekko by zaznaczyć, że na prawdę już się na mnie nie gniewa. Odetchnąłem z ulgą i poklepałem go po plecach, kiedy mój żołądek wydał głośny dźwięk, sygnalizujący, iż domaga się jedzenia. Zaśmieliśmy się cicho i wziąłem z lodówki karton mleka, nasypałem do miski płatków, po czym zacząłem je konsumować. Nie doszedłem nawet do połowy porcji, kiedy do pomieszczenia wszedł zaspany Nialler.</div><div style="text-align: justify;">- Kto się tak przed chwilą darł?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał, przecierając oczy i spojrzał po wszystkich.</div><div style="text-align: justify;">- Przepraszam, nie chcieliśmy Cię budzić.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem cicho i uśmiechnąłem się do niego niewinnie. Machnął tylko ręką i wzruszył ramionami.</div><div style="text-align: justify;">- Przynajmnie wreszcie się ogarneliście.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział i zabrał się za robienie sobie ogromnej ilości śniadania, a ja spojrzałem na niego zaskoczony. Czyli... Czyli właśnie my zauważyliśmy ostatni, co jest między nami?</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">_______________________</div><div style="text-align: justify;">* fr. Dobry wieczór. Co podać?</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">A więc jest rozdział szósty. Chciałabym tu tylko poprosić o to, by każdy kto czyta tego bloga, zostawił chociaż krótki komentarz. Nie wiem czy jest dla kogo prowadzić to dalej.</div><div style="text-align: justify;">postanowiłam też wreszcie zrobić ten prawdziwy moment Larrego. Osobiście jednak uważam, że go schrzaniłam.</div><div style="text-align: justify;"> No i tak na koniec, to zmieniłam trochę bohaterów. Zainteresowane osoby niech po prostu kliknął na zakładkę "bohaterowie". Nie wiem też, czy do końca lipca pojawi się tu nowy rozdział, bo korzystam z kompa mamy, a piszę na swoim. Jeśli nie ogarnę jakiegoś pendrive'a to będzie ciężko. Pozdrawiam i jeszcze raz prosze o komentarze. Enjoy!</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://media.tumblr.com/tumblr_m75882vH1R1rtp5js.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="150" src="http://media.tumblr.com/tumblr_m75882vH1R1rtp5js.gif" width="200" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div>Caris_xxhttp://www.blogger.com/profile/14085188999889884722noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-5889187095108620370.post-59734890442298008392012-07-13T03:00:00.000-07:002012-07-13T03:00:38.702-07:00ROZDZIAŁ 05: Nie jestem gejem.... prawda?<div style="text-align: center;"><span style="font-size: large;"><a href="http://24.media.tumblr.com/tumblr_m5z81mjrlz1qdvjgfo2_500.gif" target="_blank">Louis Tomlinson</a></span></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Przeniosłem po chwili wzrok z dobudzającego się Harrego na Zayna. Uśmiechnąłem lekko w jego stronę i zapytałem zaciekawiony.</div><div style="text-align: justify;">- Gdzie jedziesz?</div><div style="text-align: justify;">Mulat zerknął na mnie i odparł szybko i wielkim uśmiechem na ustach.</div><div style="text-align: justify;">- Do Varmorel na wakacje. Trochę wolnego od studiów musiałem wziąć.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział wesoło, bawiąc się paskiem swojej torby. Uniosłem lekko brwi w pytającym geście. Kolejny student? Czyli jednak trochę ich jest. Nie mniej jednak zaciekawił mnie jeszcze bardziej, jednak to Harry wypowiedział pytanie, które właśnie chciałem zadać.</div><div style="text-align: justify;">- Co studiujesz?</div><div style="text-align: justify;">Teraz przeniosłem wzrok na loczka, który ułożył się tak, by móc spokojnie patrzeć i na mnie i na Zayna. Mulat natomiast zmarszczył zabawnie nos i odpowiedział.</div><div style="text-align: justify;">- Stosunki międzynarodowe. A wy? Też na wakacje?</div><div style="text-align: justify;">Uniósł zabawnie jedną brew ku górze.</div><div style="text-align: justify;">- Tak, musimy wziąć wolne od... ostatnich kilku tygodni.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem wymijająco i uśmiechnąłem ciepło do Hazzy, który trochę zmarkotniał. Wiedziałem, że dalej nie uporał się do końca ze śmiercią matki i powrotem ojca. A mi ciężko było patrzeć na jego smutek. Westchnąłem cicho i spojrzałem ponownie na Malika. Po chwili pogrążyliśmy się w rozmowie na temat najnowszej płyty Coldplay.</div><div style="text-align: justify;">- A co ty o tym sądzisz Harry? W końcu jesteś wielkim fanem teo zespołu.</div><div style="text-align: justify;">Zapytałem zielonookiego, który teraz patrzył na nas nieco ogłupiały. Pewnie znów się zamyślił.</div><div style="text-align: justify;">- Co? Aaa. Taa, jest spoko.</div><div style="text-align: justify;">Mruknął pod nosem, a ja postanowiłem więcej nie drążyć tematu. Bo po co? I tak będzie się co chwilę zawieszał. Wróciłem do wymiany zdań z nowym kolegą, kiedy zatrzymaliśmy się w Varmorel. Wysiedliśmy na zatłoczony dworzec, dokładnie opatujając się szalikami i płaszczami, by nie zmarznąć.</div><div style="text-align: justify;">- Do jakiego ośrodka jedziesz?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał po chwili Styles.</div><div style="text-align: justify;">- "Neige et...." Cholera, nie wymówię tego.</div><div style="text-align: justify;">Mruknął wkurzony.</div><div style="text-align: justify;">- "Neige et soleil", chodź, pojedziemy jedną taksówką, taniej wyjdzie.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział pewnie młody. Mulat pokiwał tylko głową i ruszyliśmy do taksówki. Wrzuciliśmy do bagażnika torby i wsiedliśmy do auta. Harry od razu poszedł do przodu.</div><div style="text-align: justify;">- Bonsoir. La station "neige et soleil," nous demandons.</div><div style="text-align: justify;">Odezwał się do kierowcy nienagannym francuskim. Spojrzałem na niego ogromnymi oczyma. Skąd on do cholery zna francuski?! No nic, nie będę wnikał, nadaży się jeszcze okazja, by się dowiedzieć. Przysłuchiwałem się jeszcze chwilę rozmowie, jednak stwierdzając, iż i tak nic z tego nie rozumiem, przełączyłem tor myślenia na nieco inny. Właściwie ta droga miała jeden tytuł "Harry Styles". Sam nie wiedziałem, co się ze mną działo. Wszystko od pewnego czasu było... inne. Inaczej na niego patrzyłem, bardziej się nim opiekowałem, bałem o niego, liczyłem z każdym jego zdaniem... A przede wszystkim zacząłem się przy nim krępować i uważać na słowa. Tomlinson, wariujesz. Spojrzałem przelotnie na pogrążonego w konwersacji chłopaka i przymknąłem powieki, opierając się o chłodną szyję. Zgubiłem się już w swoich uczuciach i co dokładnie jest między nami.</div><div style="text-align: justify;">- Jesteśmy!</div><div style="text-align: justify;">Oznajmił radośnie.</div><div style="text-align: justify;">- Merci, au revoir!</div><div style="text-align: justify;">Pożegnał się, wręczając mężczyźnie za podróż, a Zayn oddał Harremu 1/3 ceny. Weszliśmy do przytulnej recepcji, gdzie było niezłe zamieszanie. Przy ladzie stała dwójka chłopaków na oko w naszym wieku i żywo o czymś dyskutowali. Widać jednak było, że recepcjonista kiepsko zna angielski.</div><div style="text-align: justify;">- Pomóc wam?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał Harry i zaczął rozmowę ze starszym mężczyzną. Po chwili nieźle się wkurzył.</div><div style="text-align: justify;">- Co za cioty. Popieprzyły im się rezerwacje i przydzielili nas wszystkich do jednego domku.</div><div style="text-align: justify;">Omiótł spojrzeniem naszą czwórkę i skrzywił się lekko. Mi też nie było to na rękę. To miał być nasz urlop. Nasz. Harry i Louis. Nie Harry, Louis i trójka obcych gosci. Westchnąłem i potarłem twarz dłońmi.</div><div style="text-align: justify;">- Ale jak to?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał blondyn z aparatem na zębach. Widać chyba nie skumał co do niego powiedział loczek.</div><div style="text-align: justify;">- Normalnie. Nie wiesz, jak się jebie system?</div><div style="text-align: justify;">Warknął Zayn, mocniej ściskając rączkę walizki.</div><div style="text-align: justify;">- Słuchajcie, nie ma co tu stać. Powinniśmy iść do tego domku bo i tak nic tu dzisiaj nie wskóramy.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział rozsądnie chłopak z fryzurą na Biebera. Skinąłem lekko głową i niezadowolony ruszyłem do domku numer 114. Domek... jak domek w górach. Drewniana podłoga, skóry na ziemi, koce na kanapach, kominek, niewielka kuchnia i trzy sypialnie... Zaraz, trzy?! Otworzyłem pierwsze drzwi, w środku było łóżko dwuosobowe, w drugim tak samo a w trzecim jedynka. Spojrzałem na Harrego i od razu zarezerwowaliśmy jedną dwójkę. Co jak co, ale nie pozwolę spać mu z jednym z tych... kolesi.</div><div style="text-align: justify;">- Ja biorę jedynkę!</div><div style="text-align: justify;">Powiedzieli na raz pozostali. Spojrzałem na nich jak na kretynów.</div><div style="text-align: justify;">- Ja mam jedynkę, byłem pierwszy!</div><div style="text-align: justify;">Powiedział zdenerwowany Irlandczyk... a właściwie tak sądzę, że był to Irlandczyk, w każdym bądź razie mówił z takim akcentem.</div><div style="text-align: justify;">- Mam pomysł, zagrajmy w kamień, papier, nożyce. Kto wygra, zajmuje jedynkę.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziała podróbka Biebsa i tak też zrobili. Po chwili zadowolony Zayn zamykał za sobą drzwi do jednoosobowej sypialni, a zrezygnowana para weszła do ostatniego pokoju. Również zamknąłem drzwi i spojrzałem na siedzącego na łóżku chłopaka. Uśmiechnąłem się lekko, chcąc pokazać mu, że może nie będzie tak źle, jednak jego mina nie wskazywała na ani odrobinę entuzjazmu. Usiadłem obok niego i pogładziłem po ramieniu.</div><div style="text-align: justify;">- Ej, może będzie fajnie? No zobacz, poznamy kogoś nowego...</div><div style="text-align: justify;">Chciałem go trochę przekonać do tego pomysłu, jednak nie wyglądał na osobę, która cieszy się, z dzielenia domku z trójką obcych mu gości. No cóż, faktycznie perspektywa nie była za fajna. Westchnąłem cicho i położyłem się na łóżku.</div><div style="text-align: justify;">- Przebierz się chociaż.</div><div style="text-align: justify;">Mruknął Harry i sam wyjął z walizki spodnie od dresu i rozciągniętą koszulkę. Pokiwałem głową i zrobiłem to samo. Wyjrzałem na korytarz.</div><div style="text-align: justify;">- Nie dojdziemy do łazienki do rana.</div><div style="text-align: justify;">Oznajmiłem, jednak Harry już leżał pod kołdrą i zasypiał. Zaśmiałem się tylko cicho i zamknąwszy drzwi na kluczyk przebrałem się w piżamę i również odpłynąłem w krainę snów, przytulając się odruchowo do pleców Harrego. Obudziłem się o drugiej w nocy, przez burzę. Cholernie się bałem, dlatego jeszcze mocniej przylgnąłem do pleców Harrego, Ten jakby wyczuł że coś się dzieje otworzył zaspane powieki.</div><div style="text-align: justify;">- Louis ? Co się dzieje?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał sennie i objął mnie ramieniem tak, że głowę miałem ułożoną na jego klatce piersiowej. Już miałem się odezwać, kiedy za oknem znów zagrzmiało.</div><div style="text-align: justify;">- No już, nie bój się.</div><div style="text-align: justify;">Wymruczał cicho i pocałował mnie we włosy. Gładząc po ramieniu pilnował, bym nie panikował, cały czas cichutko śpiewając jakąś spokojną piosenkę, obstawiam że jego kompozycji. W każdym bądź razie zadziałało. Nawet się nie spostrzegłem jak uspokojony jego melodyjnym głosem zasnąłem. Wkrótce i Harry zasnął spokojnie. Rano obudził mnie ruch pod głową. Otworzyłem leniwie oczy i spojrzałem na budzącego się Harrego. Ten też zerknął na mnie i uśmiechnął się delikatnie, a na widok jego uśmiechu oraz zapach jego ciała moje serce przyspieszyło, jakby goniło je stado dobernanów.</div><div style="text-align: justify;">- Dzień dobry.</div><div style="text-align: justify;">Odezwał się swoim jeszcze bardziej niż zazwyczaj zachrypniętym głosem, a mnie po plecach przeszły ciarki. Cholera, co jest ze mną?</div><div style="text-align: justify;">- Dzień dobry.</div><div style="text-align: justify;">Odpowiedziałem cicho i podniosłem się, wyplątując z jego objęć. Sam przed sobą musiałem przyznać, że zrobiłem to niechętnie, co mnie jeszcze bardziej zdziwiło. Teraz okazuje się, jak słabo znam własnego siebie. Usiadłem na łóżku, nadal przykryty kołdrą i spojrzałem na rozleniwionego Hazzę.</div><div style="text-align: justify;">- No wstawaj, zanim nam łazienkę zajmą.</div><div style="text-align: justify;">Zaśmiałem się. Widząc jego błysk w zielonych tęczówkach na chwilkę wstrzymałem oddech.</div><div style="text-align: justify;">- Nam?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał cicho, a ja parsknąłem śmiechem. Boże, to dziecko doprowadzi mnie kiedyś do zatrzymania akcji serca, nawet jeśli nie zrobi tego świadomie.</div><div style="text-align: justify;">- Wiesz o co mi chodzi, zboczeńcu jeden. No już , won pod prysznic.</div><div style="text-align: justify;">Wygnałem go z pokoju i rozbawiony przygotowałem sobie ubrania na dzisiaj. Wyjąłem z tobry turkusowe spodnie, białą koszulkę i beżowe szelki, po czym zaraz po Harrym zająłem łazienkę. Wziąłem gorący prysznic, umyłem zęby, przeczesałem palcami włosy i gotowy opuściłem pomieszczenie, wpadając na... Cholera, nawet nie wiem, jak ma na imię. Nie ważne.</div><div style="text-align: justify;">- Sorry.</div><div style="text-align: justify;">Mruknąłem do ciemnego blondyna, którego jeszcze wczoraj miałem za marną kopię Justina. Dzisiaj jednak jego włosy zaczęły się skręcać i przypominać nieco fryzurę Harrego.</div><div style="text-align: justify;">- Spoko.</div><div style="text-align: justify;">Odprał nieco zaspany i wszedł do łazienki. Po chwili byłem już w naszym pokoju. Odłożyłem piżamę na łóżko i rozejrzałem się dookoła. Nigdzie nie mogłem dojrzeć Harrego, więc zszedłem na dół do kuchni. Już na schodach uderzył we mnie cudowny zapach jajecznicy, którą potrafi zrobić tylko Harry. I faktycznie, chodząc po pomieszczeniu w samych bokserkach kursował między lodówką a patelnią na gazie. Chwilę stałem w miejscu i uśmiechałem się pod nosem, a mój wzrok Spoczął na zgrabnym tyłku chłopaka, okrytym jedynie w opinający, biały materiał, co jeszcze bardziej działało na wyobraźnię. Kurwa, Louis. Przegiąłeś!</div><div style="text-align: justify;">- Hej Hazza!</div><div style="text-align: justify;">Uśmiechnąłem się ciepło do chłopaka i pocałowałem go jak zawsze na powitanie w policzek. Odwrócił się zaskoczony i po chwili uśmiechnął szeroko, a jego oczy zabłyszczały tym radosnym blaskiem.</div><div style="text-align: justify;">- Cześć Louis! Siadaj, zaraz będzie śniadanie.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział wesoło i robiąc głośniej radio dokończyl smażenie jajek i robienie kanapek.</div><div style="text-align: justify;">- Możesz nakryć do stołu?</div><div style="text-align: justify;">Poprosił a ja potulnie pokiwałem głową. Podniosłem się z drewnianego krzesła i wyjąłem talerze oraz sztućce. Ułożyłem ich pięć na okrągłym stole i spojrzałem na Zayna, który właśnie wchodził do domku, niosąc na rękach kłody drewna do kominka. Rozpalił go sprawnie i pocierając dłonią jedną o drugą wszedl do kuchni.</div><div style="text-align: justify;">- Co tak smacznie pachnie?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał, zerkając Harremu przez ramię.</div><div style="text-align: justify;">- Śniadanie, zaraz będzie gotowe. Zawołasz resztę?</div><div style="text-align: justify;">Poprosił, zerkając na mulata a ten pobiegł po schodach na górę. Wrócił już z pozostałą dwójką na dłół w momencie, kiedy Harry stawiał wszystko na stół. Podniosłem wzrok na nich i uśmiechnąłem się.</div><div style="text-align: justify;">- Nie mieliśmy nawet okazji się przedstawić.</div><div style="text-align: justify;">Wstałem z krzesełka i stanąłem naprzeciw dwójki blondwłosych chłopaków.</div><div style="text-align: justify;">- Jestem Louis Tomlinson.</div><div style="text-align: justify;">Przedstawiłem się, wyciągając do nich rękę.</div><div style="text-align: justify;">- Harry Styles!</div><div style="text-align: justify;">Pokiwał loczek za moimi plecami, gdyż jeszcze nie skończył stawiać jedzenia na stole.</div><div style="text-align: justify;">- Zayn Malik.</div><div style="text-align: justify;">Podał im rękę mulat.</div><div style="text-align: justify;">- Miło nam. Jestem Liam Payne.</div><div style="text-align: justify;">Odpowiedział ten wyższy, co wczoraj zachowywał się najrozsądniej.</div><div style="text-align: justify;">- A ja Niall Horan, ale wolę Nialler.</div><div style="text-align: justify;">Odparł Irlandczyk i uśmiechnął się na widok dużej ilości jedzenia na stole. Wszyscy zasiedliśmy do stołu.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: large;"><a href="http://25.media.tumblr.com/tumblr_m5puuuHFiZ1rw45zro1_500.gif" target="_blank">Harry Styles</a></span></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Usiadłem z wszystkimi do stołu. Uśmiechnąłem się lekko i nim zaczęliśmy jeść odezwałem się.</div><div style="text-align: justify;">- Pomyślałem, że skoro i tak musimy razem mieszkać, to może chociaż śniadanie zjemy wspólnie i trochę się poznamy.</div><div style="text-align: justify;">Zaproponowałem, a ci z ochotą pokiwali głowami. Cóż, może Louis miał rację i ten wyjazd nie będzie totalną klapą? Uśmiechnąłem się i nałożyłem sobie trochę jajecznicy. Nie byłem szczególnie głodny, podjadłem przy przygotowywaniu. Zerknąłem na każdego z osobna, próbując wyłapać, czy im smakuje.</div><div style="text-align: justify;">- Mmmm.... Chłopie, gotuj mi codziennie!</div><div style="text-align: justify;">Powiedział Niall, wpychając sobie do ust dużą ilość smażonych jajek z pomidorem i cebulką. Zaśmiałem się lekko.</div><div style="text-align: justify;">- Wybacz, już jednego mam, co mu gotować muszę.</div><div style="text-align: justify;">Zaśmiałem się i szturchnąłem Louego łokciem w bok, na co tylko uśmiechnął się rozbawiony. Po chwili padło pytanie, które kompletnie zbiło mnie z pantałyku.</div><div style="text-align: justify;">- Wy coś... no wiesz, ten teges?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał Liam, a ja zakrztusiłem się przezuwaną porcją śniadania. Lou siedzący obok zrobił dziwną minę i klepnął mnie z całej siły między łopatki, bym mógł złapać oddech.</div><div style="text-align: justify;">- Dzięki.</div><div style="text-align: justify;">Wykrztusiłem i podniosłem wzrok na Li. Cały czas w nas się wpatrywał.</div><div style="text-align: justify;">- Nie, my nic ten teges. A skąd te przypuszczenia?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał Tomlinson, marszcząc zabawnie nosek.</div><div style="text-align: justify;">- Widziałem, jak go pocałowałeś w policzek rano, wczoraj od razu zajęliście dwójkę i jak chciałem powiedzieć 'dobranoc' to mieliście zamknięte na kluczyk.</div><div style="text-align: justify;">Wyjaśnił ciemny blondyn wzruszając ramionami. Zaśmiałem się lekko.</div><div style="text-align: justify;">- Nieee. Zawsze dajemy sobie buziaka w policzek na przywitanie, już tak mamy. A dwójka... wiesz, mieszkamy razem od jakiegoś czasu i przywykliśmy do spania w jednym łóżku, jakkolwiek to brzmi. Jeśli chodzi o kluczyk, to nawyk.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem spokojnie i skończyłem jeść. Payne tylko pokiwał ze zrozumieniem głową, jednak co jakiś czas zerkał na nas badawczo. Gdy wszyscy skończyli Horan posprzątał ze stołu a ja podeszłem do okna.</div><div style="text-align: justify;">- Strasznie sypie, nie ma co wychodzić.</div><div style="text-align: justify;">Oznajmiłem chłopakom i usiadłem na kanapie, przykrywając się kocem. Po chwili dołączyła do mnie reszta. Pokiwali głowami na znak zgody i rozsiedli się po całym saloniku, byleby tylko ciepło od kominka trochę ich ogrzało.</div><div style="text-align: justify;">- Zagrajmy w butelkę!</div><div style="text-align: justify;">Powiedział po chwili Zayn. Spojrzałem na niego zaskoczony.</div><div style="text-align: justify;">- No co? Poznamy się lepiej, a na pewno będzie zabawnie.</div><div style="text-align: justify;">Oznajmił, a reszta przyjęła ten pomysł z aprobatą. Niechętnie ale i ja się zgodziłem, a Nialler wyleciał do kuchni, po chwili wracając z paczką chipsów i butelką po coli. Pokręciłem z rozbawieniem głową, po czym usiedliśmy w kółku.</div><div style="text-align: justify;">- Malik, ty proponowałeś, to kręć pierwszy.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział Liam, a mulat wziął plastik w dłoń i zakręcił nim. Wypadło na Nialla. Uśmiechnął się pod nosem i zadał pierwsze lepsze pytanie, aby poznać lepiej tego słodkiego blondynka, jakim zdawał się być.</div><div style="text-align: justify;">- Jesteś Irlandczykiem?</div><div style="text-align: justify;">Horan pokiwał entuzjastycznie głową na znak, że jest i wziął butelkę, kręcąc nią. Zatrzymała się na mnie. Uniosłem pytająco brwi, patrząc na niego wyczekująco.</div><div style="text-align: justify;">- Kto nauczył Cię gotować?</div><div style="text-align: justify;">Zaśmiałem się wesoło i odpowiedziałem od razu.</div><div style="text-align: justify;">- Mama Louisa.</div><div style="text-align: justify;">Znowu poczułem na sobie badawczy wzrok Liama. Aby uniknąć go skupiłem się na butelce, która właśnie kręciła się pośrodku. Zatrzymała się na Lou.</div><div style="text-align: justify;">- No nie no... Ja już wszystko o tobie wiem więc... Jak się spało?</div><div style="text-align: justify;">Aby zrobić na złość Payne'owi poruszyłem zabawnie brwiami. Tommo szybko podchwycił temat i położył mi dłoń na kolanie. Nie powiem, spodobało mi się.</div><div style="text-align: justify;">- Cudownie.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział, zagryzając lekko wargę na co tylko uśmiechnąłem się rozbawiony. Morskooki zakręcił i wypadło na Liama. Jego pytanie jeszcze bardziej mnie zbiło z tropu.</div><div style="text-align: justify;">- Masz coś przeciwko homoseksualistom?</div><div style="text-align: justify;">Kręcony blondyn chyba też był nieco zbity z tropu bo chwilę patrzył na niego zaskoczony. Kalkulował w myślach każde słowo pytania Tomlinsona, starając się zrozumieć, o co tak na prawdę mu chodzi. Sam byłem zaskoczony. Czy Lou coś przede mną ukrywa? Spojrzałem na jego twarz, widać było, że to pytanie jest dla niego ważne. Dziwne, mnie nigdy o to nie zapytał.</div><div style="text-align: justify;">- Nie, mój przyjaciel jest gejem i nic do tego nie mam.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział po chwili i zakręcił butelką. Padło na mnie.</div><div style="text-align: justify;">- Dlaczego mieszkasz z Lou?</div><div style="text-align: justify;">Spojrzałem na niego. No cóż, nie mogłem skłamać. Nie chciałem skłamać. Ale też nie chciałem, by znali prawdziwy powód. Nie chciałem, żeby wiedzieli, że mama nie żyje. Padłoby pytanie o tatę, a o nim tym bardziej nie chcę rozmawiać.</div><div style="text-align: justify;">- Wezmę zadanie karne.</div><div style="text-align: justify;">Mruknąłem cicho, przenosząc wzrok na swoje dłonie, a Lou wyszuwając, dlaczego tak zrobiłem położył mi dłoń na ramieniu i pogładził je lekko.</div><div style="text-align: justify;">- Dobra, zaśpiewaj coś.</div><div style="text-align: justify;">Mruknął Payne a ja przygryzłem wargę.</div><div style="text-align: justify;">- Nie chcecie tego słuchać, serio.</div><div style="text-align: justify;">Już chciałem się wymigać, kiedy Lou wpadł mi w słowo.</div><div style="text-align: justify;">- To co ostatnio napisałeś.</div><div style="text-align: justify;">Poprosił z uśmiechem. Cholera, wiedział, że mu nie odmówię.</div><div style="text-align: justify;">- Nie mam gitary.</div><div style="text-align: justify;">Spróbowałem jakoś logicznie zaprotestować, ale na próżno.</div><div style="text-align: justify;">- Ja mam! Już Ci niosę!</div><div style="text-align: justify;">Poderwał się jedzący chipsy Nialler i pognał do sypialni. Po chwili wrócił z czarno-fioletowym futerałem, z którego wyjął zadbaną gitarę akustyczkną. Wziąłem ją od niego i sprawdziłem. Po chwili zacząłem cicho grać i śpiewać tą samą piosenkę co ostatnio. Zamknąłem oczy by wczuć się w melodię, a po chwili usłyszałem, jak niepewnie dołączył do mnie Louis. Nie wiedziałem, że tak dobrze śpiewa, ale nasze głosy idealnie się ze sobą komponowały.</div><div style="text-align: justify;">- Before you leave me todaaaay, yeaah.</div><div style="text-align: justify;">Skończyliśmy, zerkając na siebie, a pozostała trójka zaczęła bić nam brawo.</div><div style="text-align: justify;">- Jesteście niesamowici!</div><div style="text-align: justify;">Podekscytował się Zayn.</div><div style="text-align: justify;">- Gadasz.</div><div style="text-align: justify;">Mruknąłem cicho i oddałem gitarę Niallowi. Graliśmy jeszcze godzinę, dopóki nie przestało tak wypać.</div><div style="text-align: justify;">- Chodźmy zrobić bałwana!</div><div style="text-align: justify;">Powiedział wesoło Liam. Podniosłem się więc i oznajmiłem cicho.</div><div style="text-align: justify;">- To ja pójdę się ubrać.</div><div style="text-align: justify;">Już chciałem ruszyć w stronę drzwi, kiedy usłyszałem głos Zayna.</div><div style="text-align: justify;">- Ja pierdole, co ci się stało?</div><div style="text-align: justify;">Wbił wzrok w bliznę na mojej piersi. Pokręciłem lekko głową.</div><div style="text-align: justify;">- Długo by tłumaczyć.</div><div style="text-align: justify;">Odparłem wymijająco i wszedłem po schodach na górę. Ubrałem się ciepło i dołączyłem do grupy czekającej przed domkiem.</div><div style="text-align: justify;">- Sorry, nie chcialem być nachalny.</div><div style="text-align: justify;">Szepnął mi na ucho Zayn, otulając oddechem płatek ucha. Uśmiechnąłem się tylko delikatnie i pokiwałem głową na znak, że nie mam mu tego za złe. Chwilę później poczułem na sobie przeszywający wzrok Louisa. Przeniosłem spojrzenie na niego, zabijał właśnie wzrokiem odwróconego tyłem Malika. Zaśmiałem się pod nosem i podszedłem bliżej.</div><div style="text-align: justify;">- Loueh, czemu patrzysz się na Zayna jak bazyliszek na Pottera?</div><div style="text-align: justify;">Zapytałem go na ucho. Odwrócił głowę w moją stroną tak, że byliśmy niebezpiecznie blisko siebie, a mi serce waliło jak oszalałe. Czułem jego gorący oddech na twarzy i przysięgam, jeszcze dwa milimetry bliżej a nie opanowałbym się i go pocałował. Harry, ogarnij się.</div><div style="text-align: justify;">- Wcale się nie patrzę jak bazyliszek.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział cicho i przejechał koniuszkiem języka po dolnej wardze, co doprowadziło mnie niemal do czerwoności.</div><div style="text-align: justify;">- Ej, nie całujcie się tam tylko nam pomóżcie!</div><div style="text-align: justify;">Zawołał Horan a ja odskoczyłem od Lou.</div><div style="text-align: justify;">- Nie całujemy się.</div><div style="text-align: justify;">Warknąłem na blondyna i zabrałem się za lepienie kolejnej kuli na bałwana. Po kilkunastu minutach śnieżny mężczyzna z marchewkowym nosem stał przed naszym domkiem, a my w najlepsze rzucaliśmy w siebie śnieżkami. Efekt końcowy? Manfred, bo tak ochrzcił naszego nowego 'kolegę' Zayn, został bez nosa a my cali mokrzy siedzieliśmy w domku. Louis zrobił każdemu gorącej herbaty z miodem i cytryną, po czym cisnąć się pod kocami przy kominku staraliśmy się ogrzać. Automatycznie położyłem głowę na ramieniu Lou. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie, obejmujac ramieniem tak, że teraz było mi na prawdę gorąco. Nie dlatego, że siedziałem w grubym swetrze pod kocem zaraz przy kominku, z którego buchał ogień. Było mi gorąco, bo on był obok i mogłem czuć jego ciepło i zapach. Cholera, zaczyna myśleć o nim w tych kategoriach. A nie jestem gejem! Bo nie jestem... prawda?</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">_______________________________________</div><div style="text-align: justify;">Zdecydowanie najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam. Mam nadzieję, że wam sie spodoba. Pozdrawiam!</div>Caris_xxhttp://www.blogger.com/profile/14085188999889884722noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5889187095108620370.post-40799941464283462372012-07-11T01:38:00.002-07:002012-07-11T08:25:30.900-07:00ROZDZIAŁ 04: Trzymając moje serce.<div style="text-align: center;"><div style="text-align: center;"><span style="color: #666666; font-size: large;"><a href="http://data.whicdn.com/images/31742070/tumblr_m6imhlMLZD1r806awo1_500_large.gif" target="_blank">Harry Styles</a></span></div></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Spojrzałem na chłopaka spod przymrużonych powiek. Siedzieliśmy razem właśnie w pociągu zmierzającym do</div><div style="text-align: justify;">Valmorel. Nie było za wiele podróżnych, więc spokojnie mieliśmy cały przedział dla siebie. Oparłem głowę wygodniej o miękki zagłówek i znów wbiłem spojrzenie w Louisa. Spał, z lekko rozchylonymi ustami. Uważniej mu się przyjrzałem. Włosy w totalnym nieładzie, za pewne przez czapkę, którą miał na sobie w drodze na dworzec, urocze wypieki na policzkach, malinowe, rozchylone usta, wachlarz rzęs opadający na jasną skórę... Nawet nie zauważyłem, kiedy lekko zagryzłem wargę. Sam przed sobą musiałem przyznać, że jest cholernie przystojny. Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Nie, nie pomyślałem o tym. Szybko przeniosłem zielone oczka z przyjaciela na mijające za oknem krajobrazy, mimowolnie przypominając sobie zdarzenia z ostatnich dni. Szczególnie spotkanie z ojcem.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><i><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><i>- Jesteś gotowy? </i></div></i><div style="text-align: justify;"><i>Do pokoju wparował młody mężczyzna, mierząc wzrokiem współlokatora. Widząc, że ten dalej ma na sobie tylko białe bokserki westchnął.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Harry, wiem, że bardzo nie chcesz iść. </i></div><div><div style="text-align: justify;"><i>Szepnął, podchodząc bliżej postaci stojącej niedaleko. Mocno przytulił kolegę do siebie i pogłaskał po nagich plecach.</i></div><i><div style="text-align: justify;"><i>- Chodź, wybiorę ci coś do ubrania i pojedziemy. Dwie godziny i będzie z głowy.</i></div></i></div><div style="text-align: justify;"><i>Starał się go jakoś pocieszyć, jednak nie wiedział za bardzo jak ma to zrobić. W końcu podeszli do szafy i wyciągnęli z niej beżowe spodnie, białą koszulkę i bordowy sweter. Harry ślamazarnie ubrał na siebie wybrane ciuchy, po czym szczelnie opatulił kremowym szalikiem. Do tego siwy płaszcz, ciepłe buty i już stał gotowy do wyjścia. Nie był jednak przekonany co do spotkania z rodzicem. Bał się? Mąło powiedziane, był przerażony. Lou by dodać mu chociaż trochę odwagi ujął jego dłoń w swoją i pociągnął w stronę samochodu. Wsiedli do niego i już po chwili mknęli opustoszałymi ulicami, kierując się do jednej z kawiarni na obrzeżach stolicy. Na miejscu byli punktualnie. Już przez okno dostrzegli zgarbionego mężczyznę, wpatrującego się tępo w szklankę wody przed sobą. Tomlinson żwawo ruszył do przodu, jednak gdy zorientował się, że jego towarzysza nie ma obok zmarszczył lekko nos. Odwrócił się w stronę auta , gdzie jak sparaliżowany stał loczek i wpatrywał się w mężczyznę</i></div><div style="text-align: justify;"><i>.- Harry...</i></div><div><div style="text-align: justify;"><i>Powiedział ciepło Louis, na co zawołany od razu oprzytomniał. Powoli podszedł do przyjaciela i kurczowo trzymając jego dłoń weszli do środka. Nie było za wiele ludzi, ale może to i lepiej, nikt nie podsłucha tego, o czym będą rozmawiać.</i></div><i><div style="text-align: justify;"><br />
</div></i><div style="text-align: justify;">Wciąż czułem jego palący dotyk na swojej skórze. Wciąż widziałem ten pokrzepiający uśmiech, który mówił, że jednak wszystko będzie dobrze. Teraz w to nie wątpiłem. Miałem jego - miałem wszystko. Stop, to zła myśl. Ale... prawdziwa. Cholera, Styles, weź ogarnij swoje zryte myśli, bo zaczynasz zachowywać się jak napalona nastolatka. Westchnąłem pod nosem i znów spojrzałem na Louisa. Nadal spał wtulony w mój szalik, który mi tylko zawadzał w ogrzewanym pociągu. Uśmiechnąłem się pod nosem, aż nagle ni stąd ni zowąd przypomniało mi się, jak wyszukiwaliśmy nasze wakacje.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><i><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><i>- Oddaj mi tego laptopa!</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Krzyczał chłopak w spodniach w kratkę, biegając za roześmianym nastolatkiem po całym pokoju.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Nie !</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Odkrzyknął mu i runął jak długi na kanapę, ciągnąc za sobą oczywiście przyjaciela, gdyż ten nie zdążył wyhamować i wylądował na lokatym.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- I co teraz?</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Zapytał zadziornie, pozwalając koledze przekręcić się na plecy i zajmując miejsce na jego biodrach, przygwoździł jego dłonie do mebla.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- A co ma być ? Złaź ze mnie!</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Powiedział nieco zażenowany chłopak. Wstydził się? Cholernie. Ale kogo? Swojego najlepszego kumpla? Tego, który widział go już nawet w wydaniu prysznicowym? Chore.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Nie !</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Tomlinson pokazał mu język, mocniej zaciskając palce na nadgarstkach Harrego.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- LouLou... Nie ważysz pięć kilo, zejdź.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Powiedział stanowczo, patrząc w niebiesko-zielone oczy przyjaciela. Widząc te iskierki w jego tęczówkach odruchowo uśmiechnął się lekko. Niestety chłopak spełnił jego prośbę i puściwszy nadgarstki ofiary posłusznie ześlizgnął się z jego ciała, łapiąc za komputer. Teraz spokojnie już usiedli na kanapie i zaczęli przeglądać oferty wakacji zimowych w Europie.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Zawsze chciałem pojechać do Francji.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Oznajmił po chwili milczenia młodszy. Tommo od razu wrzucił w Google hasło 'ferie zimowe Francja' i zaczęli przeglądać poszczególne oferty, aż znaleźli tą. Od razu zarezerwowali domek i zadowoleni z siebie zamknęli komputer, by wspólnie obejrzeć jakąś tandetną komedię.</i></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div></i><div style="text-align: justify;">- Nad czym myślisz ?</div><div style="text-align: justify;">Z zadumy wyrwał mnie jego zaspany głos. Odwróciłem wzrok z szyby na niego. Uśmiechnąłem lekko i jak gdyby nigdy nic powiedziałem:</div><div style="text-align: justify;">- O niczym szczególnym.</div><div style="text-align: justify;">Kłamstwo, Styles. Znowu kłamiesz! Skarciłem się w myślach i znów spojrzałem za okno. Był zbyt seksowny kiedy się dobudzał. Cholera, znowu o nim myślę. Potrząsnąłem lekko głową pod pretekstem poprawienia loczków na głowie i przymknąłem powieki.</div><div style="text-align: justify;">- Jeszcze trzy godziny.</div><div style="text-align: justify;">Mruknął Tomlinson, patrząc na zegarek, jaki widniał na jego nadgarstku. Pokiwałem lekko głową i przymknąłem powieki, z zamiarem zdrzemnięcia się chociaż chwilkę.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: center;"><div style="text-align: center;"><span style="color: #666666; font-size: large;"><a href="http://data.whicdn.com/images/32403412/tumblr_m6zv6hIFx81rxai35o6_r1_500_large.gif" target="_blank">Louis Tomlinson</a></span></div></div><div style="text-align: center;"><div style="text-align: justify;"><br />
</div></div><div style="text-align: justify;">Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem pod nosem. Wyglądał na prawdę uroczo, kiedy spał. Policzki miał lekko zarumienione, oddech zostawał mgiełką na szybie a loczki opadły na czoło, częściowo zasłaniając mi widok na przykryte pod wachlarzem rzęs oczy chłopaka. Był po prostu.... uroczy. Nie mogłem wymyślić innego, pasującego do tej sytuacji słowa. Louis, nie możesz myśleć o nim w tych kategoriach. Skarciłem się w myślach i wbiłem wzrok na mijane za oknem pogrążone w totalnej ciemności miejsca. Westchnąłem cicho i przeniosłem ponownie swój wzrok na Harrego. Był taki niewinny i spokojny. Zamrugałem kilka razy i wyjąłem z torby którą miałem obok siebie książkę. Po chwili starałem się skupić wzrok na wypisanych zdaniach, jednak czytając po raz piąty to samo i tak samo nic z niego nie rozumiejąc zamknąłem ją i odłożyłem na bok.</div><div style="text-align: justify;">- Co ty ze mną robisz co?</div><div style="text-align: justify;">Szepnąłem cicho w jego stronę świadomy, że nie może mnie usłyszeć. Mimo wszystko słodko wyglądał pogrążony we śnie. Nagle poruszył się niespokojnie, wtulił mocniej w rękę pod głową i wymruczał cicho :</div><div style="text-align: justify;">- Loueh ....</div><div style="text-align: justify;">Ja? Czy on... śnił o mnie ? Uśmiechnąłem się mimowolnie i patrzyłem na jego spokojną twarz, wyrażającą szczęście. Widać, musiał być to miły sen. Nie powiem, ucieszyło mnie to. Przeczesałem palcami orzechowe włosy i znów zatopiłem w myślach. Zastanawiałem się, jak moje życie wyglądałoby bez tego chłopca w czekoladowych lokach i zielonych oczach. Byłoby takie samo? Czy gdybym go nie spotkał, siedziałbym teraz w pociągu we Francji, czy raczej przed kominkiem w domu i pisał kolejną pracę na studia? Czy w ogóle poszedłbym na studia? Przecież to dzięki niemu się na nie zapisałem...</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><i><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><i>Koniec roku szkolnego. Młody Tomlinson właśnie zakończył okres przymusowej nauki i teraz stał się wolnym, dorosłym obywatelem Wielkiej Brytanii.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Loueh ... Zapytał jego najlepszy przyjaciel, gdy leżeli na łące i cieszyli się pierwszym dniem upragnionej wolności.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Tak, Harry?</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Zapytał chłopak, patrząc na niego pytająco i podpierając się na łokciu, by lepiej widzieć rozleniwioną twarz nastolatka.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Na jakie studia idziesz?</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Zapytał po chwili, nadal nie otwierając oczu i rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca na skórze.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Nie chcę iść na studia.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Oznajmił starszy, kładąc się ponownie na soczystej trawie. Styles poderwał się z ziemi, usiadł wyprostowany jak struna i spojrzał nieprzeniknionym wzrokiem na zaskoczonego kolegę.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Jak to "nie chcę iść na studia"? A praca? Później rodzina? Masz zamiar spać pod mostem, u mnie czy być wciąż na utrzymaniu mamy?</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Potok słów wypłynął z jego pełnych ust, nie spuszczając wzroku z zamyślonego przyjaciela. Wiedział, że ten ma rację i musi zrobić coś ze swoim życiem. Wrócili więc do domu Louisa, zamknęli się w pokoju i uważnie przejrzeli propozycję wszystkich uczelni, w końcu wybierając Uniwersytet Wetz* i wydział psychologii.</i></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div></i><div style="text-align: justify;">Nagle drzwi przedziału otworzyły się, co wyrwało mnie z chwilowego otępienia. Spojrzałem w tamtym kierunku, gdzie stał chłopak mniej więcej w moim wieku, o ciemnej karnacji i czekoladowych oczach.</div><div style="text-align: justify;">- Wolne?</div><div style="text-align: justify;">Wskazał na miejsca obok nas.</div><div style="text-align: justify;">- Tak, siadaj.</div><div style="text-align: justify;">Mruknąłem, a mulat usiadł obok drzemiącego Harrego i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.</div><div style="text-align: justify;">- Jestem Zayn.</div><div style="text-align: justify;">Podał mi rękę, którą od razu krótko uścisnąłem.</div><div style="text-align: justify;">- Louis. A ten co tam śpi to Harry.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem, a na dźwięk swojego imienia loczek zaczął się wybudzać. Otworzył leniwie oczka i zamrugał kilka razy, na co uśmiechnąłem się ciepło, tak sam z siebie.</div><div style="text-align: justify;">- Coś chciałeś?</div><div style="text-align: justify;">Wymruczał po chwili zachrypniętym głosem. Odchrząknął i spojrzał zaskoczony na towarzysza.</div><div style="text-align: justify;">- Tak, to jest Zayn.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem nieco rozbawiony, a Styles tylko uścisnął wyciągniętą w jego stronę dłoń chłopaka.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: center;"><div style="text-align: justify;"><i><br />
</i></div></div><div style="text-align: center;"><div style="text-align: justify;"><i><br />
</i></div></div><div style="text-align: center;"><div style="text-align: center;"><i>Dla ciebie przeszedłbym tysiące mil</i></div></div><div style="text-align: center;"><div style="text-align: center;"><i>by być w twoich ramionach,</i></div></div><div style="text-align: center;"><div style="text-align: center;"><i>trzymając moje serce. </i></div></div><div style="text-align: center;"><div style="text-align: justify;"><i><br />
</i></div></div><div style="text-align: center;"><div style="text-align: justify;">___________________________________________</div></div><div style="text-align: justify;">* - Nie ma czegoś takiego, wymysł mojej wyobraźni.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Pojawił się rozdział czwarty. Wiem, że nie jest jakoś powalający , ale cóż... Ciężko mi szło napisanie go. W następnym zacznie już się coś dziać. A niedługo pojawi się PRAWDZIWY Larry :)</div><div style="text-align: justify;">Miłego czytania!</div></div>Caris_xxhttp://www.blogger.com/profile/14085188999889884722noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5889187095108620370.post-44242666859669692962012-06-20T07:42:00.000-07:002012-06-20T07:42:53.464-07:00ROZDZIAŁ 03: To uczucie o Tobie, które rodzi się gdzieś głęboko we mnie.<div style="text-align: justify;">Spojrzałem na Harrego . Siedział zamyślony przy oknie i co chwilę zapisywał coś w jakimś notatniku. Uśmiechnąłem się pod nosem, wyglądał na prawdę <i>uroczo</i>. Tak... spokojnie, jakby nie należał do tego zwariowanego, pędzącego świata . Nie interesowało go to, po prostu siedział i pisał, jakby świat się <i>zatrzymał</i>. Po chwili chyba wyczuł, że mu się przyglądam, albo musiał na chwilę spojrzeć gdzie indziej. W każdym bądź razie jego wzrok spoczął właśnie na mnie. Z lekko przekrzywioną głową i intensywnie zielonymi oczami przypominał mi kota. Takiego słodkiego, małego <i>kociaka</i>. Uśmiechnąłem się na samą tą myśl delikatnie, sam do siebie, co go jeszcze bardziej zdziwiło.</div><div style="text-align: justify;">- Co jest Loueh ?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał z lekkim uśmiechem, zerkając na mnie spod długich rzęs. Lubiłem, kiedy tak do mnie mówił, jak wtedy, kiedy byliśmy dziećmi i bawiliśmy się w piaskownicy . Wyrwałem się z letargu i spojrzałem na niego nieco przytomniejszym wzrokiem. Odłożył na bok kartki , długopis i spojrzał na mnie uważniej. Pokręciłem lekko głową.</div><div style="text-align: justify;">- Nic, nic. Co tam piszesz ciekawego?</div><div style="text-align: justify;">Uniosłem zabawnie brwi. Harry spojrzał przelotnie na kartki i jakby się zarumienił. A może mi się przywidziało?</div><div style="text-align: justify;">- Nic szczególnego.</div><div style="text-align: justify;">Odpowiedział wymijająco. Zdziwiłem się nieco, nigdy przede mną nic nie <i>ukrywał,</i> a teraz miał jakąś <i>tajemnicę</i>. Nie spodobało mi się to. Bez słowa wstałem i dosypałem nieco drewna do kominka, by ognień nie zgasł. Wróciłem na skórzaną sofę i okryłem szczelnie czerwonym kocem w białą kratę. Harry siedział jak wcześniej na parapecie z kubkiem parującej herbaty oraz tym ważnym dla niego zeszycikiem. Ciekawość wprost mnie zżerała, co może tam się znajdować, jednak udawałem, że nie bardzo mnie to interesuje. Mam nadzieję, że kiedyś się dowiem. Zamiast tego sięgnąłem ponownie po książkę, którą jakąś godzinę temu zacząłem czytać. Skupiłem wzrok na linijkach tekstu, jednak żaden sens czytanych słów nie docierał do mnie na dłużej. W myśli dalej siedział mi <i>Harry</i>. Już nie ten jego przeklęty notes, tylko on sam. Sam już nawet nie wiedziałem dlaczego, ale chłopak działał na mnie jak magnes. Był taki... <i>spokojny</i>. Nie pasował tu, do przepełnionego złem świata. Był po prostu za <i>dobry</i>. Na prawdę cieszyłem się, że mogę traktować go jak przyjaciela, że mogę być dla niego <i>przyjacielem</i>. Po kilku minutach zrezygnowałem z lektury stwierdzając, że i tak jej nie zrozumiem. Odłożyłem książkę gdzieś na bok i zawiesiłem wzrok na tańczących w kominku płomieniach.</div><div style="text-align: justify;">- Nad czym myślisz?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał po chwili Harry. Nawet nie zauważyłem, kiedy zmienił miejsce z parapetu na to obok mnie i wcisnął się pod koc. Uśmiechnąłem się lekko w jego stronę.</div><div style="text-align: justify;">- O wszystkim.</div><div style="text-align: justify;">Nie mogłem mu przecież powiedzieć, że to właśnie on był głównym tematem moich rozważań. Jednak nie okłamałem go za bardzo. <i>On był wszystkim</i>. Przynajmniej tym, co było dla mnie istotne. Pokiwał lekko w odpowiedzi głową i włączył telewizor. Przeniosłem wzrok z grającej plazmy na niego. Znów był taki spokojny, całkowicie skupiony na akcji filmu. Obraz telewizora odbijał się w jego tęczówkach, nadając im oryginalny blask. Znów naszła mnie myśl, że jest <i>uroczy</i>. Szybko jednak odgoniłem ją z mojej głowy, nie mogłem tak myśleć. Nie o<i> nim</i>. Był moim przyjacielem, przecież nie mogłem się w nim zakochać. <i>Czyżby?</i> Oh, Tomlinson, skończ już swoje filozofie, bo doprowadzisz się do stanu jakiś urojeń psychicznych.</div><div style="text-align: justify;">- Wszystko okej?</div><div style="text-align: justify;">Dotarł do mnie głos Hazzy. Potrząsnąłem lekko głową i spojrzałem na niego przytomniej.</div><div style="text-align: justify;">- Co?</div><div style="text-align: justify;">Zaśmiał się lekko, jednak widziałem w jego oczach, że jest nieco zmartwiony. Pewnie coś do mnie mówił , a ja patrząc cały czas na niego kompletnie nie reagowałem.</div><div style="text-align: justify;">- Pytałem, czy wszystko dobrze. </div><div style="text-align: justify;">Powtórzył, nie spuszczając wzroku ze mnie. Pokiwałem energicznie głową, na znak, że nic mi nie jest.</div><div style="text-align: justify;">- Tak, jest okej. Po prostu się zamyśliłem. Mówiłeś coś?</div><div style="text-align: justify;">Uśmiechnąłem się delikatnie, tym razem skupiając całą uwagę na jego słowach. Westchnął cicho i znów zaczął mówić.</div><div style="text-align: justify;">- Chciałem się tylko upewnić, że jutro na pewno pójdziesz ze mną na to spotkanie z tatą... Wiesz, o siedemnastej. Nie chcę isć tam sam, <i>boję się</i> iść tam sam.</div><div style="text-align: justify;">Przeniósł wzrok na zgaszony już ekran telewizora. Kiedy on go wyłączył? Chyba zamyśliłem się na dłużej niż myślałem. </div><div style="text-align: justify;">- Oczywiście, że pójdę. Obiecałem Ci to przecież.</div><div style="text-align: justify;">Uśmiechnąłem się ciepło i przytuliłem go lekko. Czując jego głowę spoczywającą na moim ramieniu, poczułem dziwne ale miłe ciepło w okolicach serca. Louis co się z tobą najlepszego dzieje? Nigdy nie czułeś czegoś takiego do chłopaka. Nigdy nie czułeś tego do nikogo...</div><div style="text-align: justify;">- Loueh widzę, że coś cię trapi.</div><div style="text-align: justify;">Zauważył Hazza, który przyglądał mi się już dłuższą chwilę.</div><div style="text-align: justify;">- Wszysko okej. Po prostu niedługo mam egzaminy na studiach i nieco się stresuje.</div><div style="text-align: justify;">Wykręciłem się końcem semestru i uśmiechnąłem lekko.</div><div style="text-align: justify;">- Jesteś głodny? Mam ochotę na naleśniki.</div><div style="text-align: justify;">Podniosłem swoje cztery litery z kanapy i nie czekając na odpowiedź loczka udałem się do kuchni. Wyjąłem potrzebne składniki i zacząłem przygotowywać posiłek. Czułem na plecach przeszywające spojrzenie Styles'a , który przydreptał za mną do pomieszczenia i teraz siedział przy stole, nadal owinięty w czerwony, ciepły koc. Odwróciłem się do niego przodem, unosząc pytająco brwi. Po chwili jednak wziąłem miskę i nalałem na patelnię ciasto na pierwszego placka. Czekając aż się usmaży znów przeniosłem spojrzenie na Styles'a, który teraz dla odmiany bawił się długopisem. </div><div style="text-align: justify;">- Powiesz mi co tam tak zawzięcie pisałeś?</div><div style="text-align: justify;">Ten temat po prostu nie dawał mi spokoju. Loczek na chwilę zamarł, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.</div><div style="text-align: justify;">- <i>Piosenkę.</i></div><div style="text-align: justify;">Powiedział po dłuższym namyśle, jakby szukając odpowiedniego słowa. Zaskoczył mnie, kompletnie mnie zaskoczył. Nie sądziłem, że pisze piosenki. Nie sądziłem, że jest w jakikolwiek sposób związany z <i>muzyką</i>.</div><div style="text-align: justify;">- Pokażesz mi ją?</div><div style="text-align: justify;">Zapytałem, przekładając naleśnika na drugą stronę. Znów nie uzyskałem odpowiedzi przez dłuższą chwilę. Zerknąłem na chłopaka. Teraz zamyślony wpatrywał się w okno. Nie wiem czemu się tego wstydził, przecież go nie wyśmieje. Ułożyłem jedzenia na talerzu i postawiłem go przed chłopakiem razem ze słoiczkiem nutelli, dżemem i sztućcami. Od razu złapał za czekoladę i posmarował nim placek. Ja w tym czasie zacząłem smażyć mojego. Kiedy już wszystkie były rozdzielone po równo usiadłem na przeciwko niego i uniosłem pytająco brwi.</div><div style="text-align: justify;">- Więc?</div><div style="text-align: justify;">Zapytałem, nim włożyłem do ust kawałek przysmaku z dżemem truskawkowym. Zerknął na mnie znad talerza.</div><div style="text-align: justify;">- Dobrze, jak skończę, to ci pokażę.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział zrezygnowany, a ja uśmiechnąłem się z wyższością.</div><div style="text-align: justify;">- Yeah!</div><div style="text-align: justify;">Wyraziłem swoją radość, na co loczek tylko wywrócił oczami. Widząc jednak jak się cieszę nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu. Dokładnie tego, którym uśmiechał się <i>tylko i wyłącznie do mnie</i>. Skończyliśmy jeść, po czym Harry pozmywał naczynia. Ja w tym czasie zaparzyłem herbaty i poszedłem z dwoma kubkami do salonu. Znów okryłem się kocem i zaczekałem na przyjaciela. Szybko zjawił się obok mnie z gitarą u boku. O jej obecności w domu również nie miałem pojęcia. </div><div style="text-align: justify;">- Czym ty mnie jeszcze zaskoczysz?</div><div style="text-align: justify;">Zaśmiałem się lekko.</div><div style="text-align: justify;">- Nie jednym, Lou. Nie jednym...</div><div style="text-align: justify;">Westchnął cicho i spojrzał na słowa. Ułożył gitarę i zagrał kilka nut. Zapisał je starannie na nowej stronie i wrócił do układania linii melodycznej pod tekst. Zamknąłem oczy, brzmiała na prawdę cudownie. Po chwili odchrząknął , a ja na niego spojrzałem.</div><div style="text-align: justify;">- Więc... chcesz to na pewno usłyszeć?</div><div style="text-align: justify;">Pokiwałem twierdząco głową. Po chwili po pokoju rozległ się dźwięk gitary, a potem głos chłopaka. Niesamowity głos.</div><div style="text-align: justify;">- Shut the door, turn the light off</div><div style="text-align: justify;">I wanna be with you</div><div style="text-align: justify;">I wanna feel your love</div><div style="text-align: justify;">I wanna lay beside you</div><div style="text-align: justify;">I can not hide this even though I try...</div><div style="text-align: justify;">Zamknąłem oczy. Dałem się ponieść po prostu muzyce. Słowa były takie przemyślane, idealne..<i>prawdziwe. </i>Nie mogłem wręcz uwierzyć, że to powstało spod ręki mojego przyjaciela.</div><div style="text-align: justify;">- I'll find the words to say</div><div style="text-align: justify;">Before you leave me today...</div><div style="text-align: justify;">Skończył. Otworzyłem oczy i popatrzyłem na niego. On jednak wbijał wzrok w swoje dłonie. Po chwili odchrząknął, a ja dalej nie potrafiłem wydusić chociażby słowa.</div><div style="text-align: justify;">- Tak, więc... No mówiłem, że to nic specjalnego.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział, wyłamując sobie palce. Pokręciłem lekko głową. Jak on w ogóle mógł sądzić, że to nic specjalnego? </div><div style="text-align: justify;">- Nie , Harry. To było... na prawdę cudowne.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem po chwili ciszy, uśmiechając się lekko. Spojrzał na mnie zaskoczony. Chyba nie dokońca wierzył w to, co przed chwilą usłyszał. Cóż, ja też nie byłem pewny, czy to właśnie on śpiewał , czy nie jakiś anioł.</div><div style="text-align: justify;">- Na serio tak uważasz?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał cicho, patrząc na mnie uważnie. Znów skinąłem głową z lekkim uśmiechem.</div><div style="text-align: justify;">- Tak, przecież wiesz, że Ciebie bym nie okłamał.</div><div style="text-align: justify;">Zauważyłem, kładąc dłoń na jego ramieniu. Po chwili sięgnąłem po notes, jednak w połowie drogi zatrzymałem się. Spojrzałem na przyjaciela i uniosłem pytająco brwi.</div><div style="text-align: justify;">- Mogę?</div><div style="text-align: justify;">Widząc jak niepewnie się zgadza wziąłem w palce zeszyt i zacząłem go przeglądać, zatrzymując się na co ciekawszych tekstach. Były naprawdę niesamowite. Spojrzałem na kolegę i uśmiechnąłem się szeroko.</div><div style="text-align: justify;">- Harry, ty na prawdę masz <i>talent.</i></div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem, patrząc mu w oczy. Widziałem, jak zaskoczenie w jego tęczówkach zmienia się w zakłopotanie. Chyba nikt wcześniej nie pokładał w nim takiej wiary, nadziei.</div><div style="text-align: justify;">- Nie przesadzaj, to na serio nic wielkiego.</div><div style="text-align: justify;">Wykręcał się, jak tylko mógł.</div><div style="text-align: justify;">- Haroldzie Styles, spójrz na mnie.</div><div style="text-align: justify;">Zakomunikowałem mu. Zdziwiony moją powagą przeniósł na mnie ponownie spojrzenie.</div><div style="text-align: justify;">- Nie wiem dlaczego masz tak niską samoocenę, ale wiedz jedno. Te teksty, muzyka, a przede wszystkim twój głos są... na prawdę niesamowite. Powinieneś to w jakiś sposób wykorzystać. I nie wmawiaj mi, że to nic wielkiego, bo to na prawdę jest coś.</div><div style="text-align: justify;">Uśmiechnąłem się lekko. </div><div style="text-align: justify;">- Dziękuję.</div><div style="text-align: justify;">Szepnął, a ja się zaśmiałem.</div><div style="text-align: justify;">- Nie ma za co, Harreh , nie ma za co.</div><div style="text-align: justify;">Objąłem go lekko ramieniem i odłożyłem czarny przedmiot na stolik. Reszta wieczoru uciekła nam na rozmowach, wspominaniu i planowaniu najbliższych ferii zimowych. Nie doszliśmy jednak do porozumienia, gdzie je spędzimy. Jedno było pewne , spędzimy je wspólnie.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: center;"><i>I nie mogę wytłumaczyć,</i></div><div style="text-align: center;"><i>Ale jest coś w tym, jak wyglądasz dzisiejszej nocy.</i></div><div style="text-align: center;"><i>Zapiera mi dech w piersiach, </i></div><div style="text-align: center;"><i>To uczucie o Tobie, które rodzi się gdzieś głęboko we mnie</i></div>Caris_xxhttp://www.blogger.com/profile/14085188999889884722noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5889187095108620370.post-64017505432969869852012-06-20T03:31:00.000-07:002012-06-20T03:31:31.444-07:00ROZDZIAŁ 02: Brak mi wiary, tak właśnie się czuję...<div style="text-align: justify;">- Harry ... Chodźmy już . </div><div style="text-align: justify;">Wyszeptałem cicho, dotykając dłonią jego ramienia . Już od<i> godziny</i> klęczał nad <i>jej</i> grobem, wpatrując się pustym wzrokiem w czarno-białe zdjęcie czterdziestoparoletniej kobiety, która była jego rodzicielką i nauczyła <i>prawdziwego</i> życia. Tak, to <i>ona</i> była jego <i>azylem</i>, to ona zawsze go wysłuchała. Po kilku minutach ciszy, z nieba zaczął padać biały, czysty śnieg, który po chwili zaczął okrywać wszystko dookoła puszystą kołdrą.</div><div style="text-align: justify;">- Wrócimy tu jutro. </div><div style="text-align: justify;">Obiecałem, ściskając leciutko jego ramię, na znak, że na prawdę powinniśmy już wracać do domu. Loczek westchnął i podniósł się z kolan. Otrzepał spodnie od czarnego garnituru i zwrócił w moją stronę. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Mocno go przytuliłem i odwróciliśmy się, aby wyjść z cmentarza, </div><div style="text-align: justify;">jednak młody od razu zamarł. Dłonie zacisnął w pięści a wzrok miał utkwiony w jakimś mężczyźnie , stojącym kilka metrów dalej i obserwującym nas. Widziałem, że wzbiera się w nim złość, wręcz miał wymalowaną na twarzy<i> nienawiść.</i></div><div style="text-align: justify;">- Co...ty...tu...robisz?!</div><div style="text-align: justify;">Wysyczał w jego stronę. Nieco się przestraszyłem, jeszcze<i> nigdy</i> nie słyszałem tyle jadu w jego głosie. Z jednej strony cieszyłem się, że nigdy nie zdenerwowałem tak Harrego, z drugiej strasznie się zmartwiłem. Przeniosłem wzrok na nieznajomego.</div><div style="text-align: justify;">- Usłyszałem co się stało, niedawno mnie wypuścili... Harry... Ja nie chciałem, żeby to tak wyszło...</div><div style="text-align: justify;">Podszedł do niego, jednak automatycznie stanąłem między nimi. Czułem, że nie było między nimi najlepiej. Miałem przeczucie, że mężczyzna nieźle namieszał w życiu loczka i za wszelką cenę chciałem... <i>musiałem</i> go ochronić. Nie mógłbym dopuścić do sytuacji, że coś by się stało mojemu <i>przyjacielowi</i>. </div><div style="text-align: justify;">- Lou... </div><div style="text-align: justify;">Chłopak położył mi dłoń na ramieniu, aby zwrócić na siebie uwagę. Spojrzałem na niego uważnie, unosząc delikatnie brwi w niemym, pytającym geście. </div><div style="text-align: justify;">- Poznaj mojego <i>ojca.</i></div><div style="text-align: justify;">Dokończył cicho, nadal patrząc na mężczyznę z nienawiścią i obrzydzeniem w oczach. Zdziwiony ponownie przeniosłem wzrok na mężczyznę.</div><div style="text-align: justify;">- Osobę, która zniszczyła mi całe <i>dzieciństwo. </i></div><div style="text-align: justify;">Dodał , stając obok mnie , by widzieć reakcję osoby, która najpierw dała mu życie, a potem je zniszczyła . Mnie osobiście zamurowało. Nie wiedziałem co mam robić, co myśleć. Chciałem zabrać loczka stąd jak najszybciej się dało, aby nic mu się nie stało. Mężczyzna znów chciał zbliżyć się do syna, jednak skutecznie mu to uniemożliwiłem, ponownie tarasując mu drogę swoją osobą. <i>Skąd w tobie tyle odwagi, Tomlinson? </i>Zapytałem sam siebie w myślach.</div><div style="text-align: justify;">- Harry , proszę ... Wybacz mi ...</div><div style="text-align: justify;">Zaczął cicho, wbijając rozżalony wzrok w zielone tęczówki Hazzy . Widziałem, że loczek zaraz wybuchnie . Cóż , dziwię się , że jeszcze jest spokojny i po prostu nie przyłożył mężczyźnie w zęby. Jak można mieć taki tupet?</div><div style="text-align: justify;">- Nie , mały , nie teraz i nie tutaj... To nie jest odpowiednie miejsce, a <i>ona</i> na pewno by tego nie chciała... .</div><div style="text-align: justify;">Pociągnąłem go delikatnie za rękaw . Zrozumiał o co mi chodzi i czemu go chcę stąd zabrać. Śnieg nadal sypał, tworząc na ziemi biały chodnik . Podszedł do grobu i opuszkami palców przejechał po zdjęciu kobiety. Po policzku spłynęła mu kolejna łza, która po chwili zginęła w szaliku zawiązanym na jego szyi. </div><div style="text-align: justify;">- Pa, mamo ... Wrócę tu jutro. <i>Przysięgam.</i></div><div style="text-align: justify;">Wyszeptał cicho i obrzucając nienawistnym spojrzeniem ojca , ruszył do wyjścia . Szybko go dogoniłem i delikatnie objąłem ramieniem. Uśmiechnął się do mnie wdzięczny. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do naszego domu.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">- Hazza ...</div><div style="text-align: justify;">Zacząłem , kiedy już siedzieliśmy w salonie i piliśmy ulubioną, jabłkowo-miętową herbatę . Każdy był pogrążony w swoim własnym świecie. On czytał jakiś kryminał , ja tępo wpatrywałem się w beznadziejną kreskówkę .</div><div style="text-align: justify;">- Tak ?</div><div style="text-align: justify;">Podniósł wzrok znad lektury . Zawahałem się na chwilę, jeszcze raz analizując w myślach każde słowo, jakie za chwilę miałem powiedzieć.</div><div style="text-align: justify;">- Czy ... Czy mógłbyś mi przybliżyć nieco postać twojego ojca?</div><div style="text-align: justify;">Zapytałem po chwili uznając, że ta wersja pozwoli uzyskać mi jak najwięcej informacji bez użycia dwuznacznych słów. Styles westchnął cicho i zaznaczył stronę, na której skończył, po czym odłożył książkę na stolik przed nim i mocniej okrył kocem.</div><div style="text-align: justify;">- Mój tata... </div><div style="text-align: justify;">Zaczął mówić, jednak po chwili urwał, jakby poważnie zastanawiając się nad tym, co ma na myśli. </div><div style="text-align: justify;">- Kiedy miałem siedem lat rodzice się rozstali . Nie wiele pamiętam z tamtego okresu, bo często przyjeżdżałem tutaj do babci . Wiem, że jak wróciliśmy, to tata się wyprowadził . </div><div style="text-align: justify;">Znów przerwał, a ja cierpliwie czekałem, aż pozbiera myśli. Wyglądał na naprawdę <i>zagubionego</i> w uczuciach i emocjach.</div><div style="text-align: justify;">- Raz ... przyszedł do nas kompletnie zalany i zaczął wyzywać mamę. Miałem dziewięć lat, więc jak przystawało na gówniarza chciałem ją obronić, no ale nie wyszło mi to najlepiej. Wyjął nóż i bez namysłu wbił mi go w brzuch, po czym uderzył matkę i<i> wyszedł</i>. Trafiłem do szpitala, okazało się, że nie jest to wielka rana, ale zadana centymetr wyżej mogłaby mi przebić płuco. </div><div style="text-align: justify;">Otarł spływające po policzkach łzy. Przerażony wpatrywałem się w jego smutną twarz, a serce rozrywało mi się na <i>kawałki</i>. Jak można tak zranić własne <i>dziecko</i>?</div><div style="text-align: justify;">- Mama podała go do sądu za to i za zastraszanie jej . Do tego znalazło się kilka ulicznych bójek , więc takim oto sposobem dostał siedem lat więzienia . </div><div style="text-align: justify;">Odwrócił wzrok, a ja dam sobie rękę uciąć, że po to, abym nie widział, jak ociera<i> kolejne słone łzy</i>. Przesiadłem się z fotela na kanapę, by być bliżej niego. Delikatnie potarłem dłonią jego ramię, chcąc dodać mu chociaż trochę otuchy i potrzebnego teraz wsparcia oraz zrozumienia. Szczerze? Na prawdę nie mogłem tego wszystkiego pojąć. </div><div style="text-align: justify;">- Jeśli nie chcesz mówić, to nie mów, przecież zrozumiem.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem po chwili cicho, jakbym bał się, że ktoś usłyszy, a przecież mieszkaliśmy sami.</div><div style="text-align: justify;">- Nie, masz prawo wiedzieć. No więc... Wysyłał do mnie listy z przeprosinami, żebym mu wybaczył. Na żaden mu nie odpisałem. Nie umiałem wybaczyć mu tego, że tak bardzo <i>mnie</i> zranił. Że <i>nas</i> zranił. To było dla mnie za trudne. Teraz wyszedł, a ja...</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Znów urwał, wpatrując się w ogień w kominku, który znajdywał się </div><div style="text-align: justify;">przed nami. Uniosłem lekko brwi, cierpliwie czekając na dokończenie słów chłopaka.</div><div style="text-align: justify;">- <i>Boję się, </i> Lou.</div><div style="text-align: justify;">Przełknął ślinę, przenosząc przestraszony i smutny wzrok na mnie. Zagryzłem lekko wargę, nie wiedząc o co dokładnie mu chodzi.</div><div style="text-align: justify;">- Boję się, że zrobi coś mi, albo tobie. Że znowu zrobi coś, przez co będę cierpiał. Coś, przez co <i>oboje </i>będziemy cierpieli.</div><div style="text-align: justify;">Widziałem w jego oczach, że mówi prawdę. Zrobiło mi się go na prawdę żal, nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Wiedziałem jednak jedno.</div><div style="text-align: justify;">- <i>Nigdy</i> nie pozwolę Ciebie skrzywdzić, pamiętaj.</div><div style="text-align: justify;">Szepnąłem, przytulając go mocno do piersi. Chłopak zacisnął pięść na mojej koszulce i zamknął oczy. Mimo, że był niemal dorosły, nadal w środku siedział mały, wrażliwy chłopiec z piaskownicy. Westchnąłem cicho i pogładziłem po włosach. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Po kilkudziesięciu sekundach odsunął się ode mnie i spojrzał głęboko w</div><div style="text-align: justify;">oczy.</div><div style="text-align: justify;">- Louis, dziękuję. Nie masz pojęcia ile znaczy dla mnie twoje wsparcie. Bez Ciebie pewnie bym się załamał, powiesił, podciął żyły czy coś w tym stylu. Zapewne nigdy nie będę w stanie odpłacić Ci się za ten cały czas, jaki mi poświęcasz.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział poważnie, nie spuszczając wzroku z moich tęczówek. W oczach stanęły mi łzy. To było najpiękniejsze, a zarazem najbardziej przerażające słowa jakie usłyszałem w moim dwudziestoletnim życiu. Właściwie to wizja tego, że Harry mógł sobie coś zrobić była<i> przerażająca. </i></div><div style="text-align: justify;">- Nie, Harry... Nie masz mi za co dziękować. <i>Przyjaciele</i> od tego są. Pamiętaj, że zawsze będę, cokolwiek by się nie działo. Przyjaciele na zawsze, pamiętasz?</div><div style="text-align: justify;">Wskazałem ruchem głowy na czarno-fioletowy rzemyk na nadgarstku. On miał taki sam. Uśmiechnął się delikatnie i również spojrzał na swój przegub, wpatrując się chwilę w bransoletkę.</div><div style="text-align: justify;">- Tak, pamiętam. <i>Zawsze i wszędzie.</i></div><div style="text-align: justify;">Wyszeptał i mocno mnie przytulił. Objąłem go i pogładziłem lekko po plecach.</div><div style="text-align: justify;">- No już, koniec tych czułości, bo za chwilę się popłaczę.</div><div style="text-align: justify;">Zaśmiałem się delikatnie i po chamsku wcisnąłem się obok niego pod koc. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Przełączyłem kanał jednak stwierdzając, że nic ciekawego w </div><div style="text-align: justify;">telewizji nie znajdę, sięgnąłem po książkę, którą powinienem przeczytać na za tydzień. Spojrzałem na okładkę i skrzywiłem się. Nie lubiłem opracowywać tekstów, jednak jak trzeba, to trzeba. Upiłem łyk zimnej już herbaty i zacząłem lekturę. Hazza chwilę wpatrywał się we mnie, po czym sam wrócił do przerwanej wcześniej książki. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Nastał wieczór. Wstałem z kanapy by przygotować jakąś kolację. </div><div style="text-align: justify;">Czułem, jak Harry podnosi wzrok znad końcówki lektury i przenosi go na mnie, zainteresowany powodem mojego podniesienia się.</div><div style="text-align: justify;">- Gdzie idziesz?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał w końcu, nie spuszczając ze mnie swoich zielonych, kocich oczu. Odwróciłem głowę, zerkając na niego i uśmiechając delikatnie.</div><div style="text-align: justify;">- Zrobić kolację.</div><div style="text-align: justify;">Odparłem lekko i zniknąłem w drzwiach kuchni. Gdy myłem ręce, u mego boku zjawił się Hazza.</div><div style="text-align: justify;">- Pomogę Ci.</div><div style="text-align: justify;">Oświadczył, również wkładając dłonie pod strumień ciepłej wody. Po chwili zaczęliśmy robić talerz przeróżnych kanapek. Do kubków nalaliśmy mleka i usiedliśmy na podłodze w salonie. Włączyliśmy ponownie telewizor w nadziei , że znajdziemy tam coś godnego naszej uwagi. W końcu wybór padł na jakże <i>interesujący</i> film o życiu psa w łonie matki. Ciekawe, prawda? W każdym bądź razie z racji żadnych ciekawszych propozycji przystanęło na tym. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Po chwili rozdzwonił się telefon młodego. Spojrzał na wyświetlacz</div><div style="text-align: justify;">i wyszedł, by odebrać. Wrócił z niezadowoloną miną. </div><div style="text-align: justify;">- To on. Chce się spotkać.</div><div style="text-align: justify;">Oznajmił po chwili ciszy, a ja zamarłem z kanapką w połowie drogi do ust.</div><div style="text-align: justify;">- Jak to ? Po co ?</div><div style="text-align: justify;">Zadałem po chwili pytania, rezygnując z konsumpcji kawałka chleba z serem i keczupem. Wzruszył lekko ramionami, odwracając wzrok na jakiegoś doga niemieckiego, biegającego sobie w najlepsze na ekranie telewizora.</div><div style="text-align: justify;">- Nie wiem. Lou... Pójdziesz ze mną?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał cicho, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Z jednej strony to ich rodzinnesprawy, ale z drugiej... zbyt się o niego <i>bałem.</i> Niepewny , czy dobrze robię, skinąłem głową.</div><div style="text-align: justify;">-Dobrze, Harry, pójdę.</div><div style="text-align: justify;">Zgodziłem się ostatecznie i po chwili odrywając myśli od ojca loczka, wróciliśmy do kolacji. Kiedy talerz opróżniony znajdywał się w kuchni, spojrzałem na zegarek.</div><div style="text-align: justify;">- Już późno, rano mam zajęcia... Dobranoc.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem, całując chłopaka w czubek głowy i poszedłem do swojego pokoju. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Harry zajął pokój, w którym normalnie spała moja siostra, </div><div style="text-align: justify;">kiedy jeszcze mieszkała ze mną. Teraz wróciła do mamy , więc oficjalnie przejął go loczek. Za kilka dni planowaliśmy go jakoś przemalować z jasnego fioletu na ciemną zieleń, ale znając nasz talent artystyczny, jeśli wyjdzie brązowy, to będzie dobrze. Nie rozmyślając dłużej na ten temat wziąłem prysznic i położyłem się do łóżka, próbując zasnąć. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Około drugiej w nocy obudził mnie cichy krzyk Harrego. Zerwałem się </div><div style="text-align: justify;">z łóżka i czym prędzej pobiegłem do jego pokoju.</div><div style="text-align: justify;">- Co się dzieje?</div><div style="text-align: justify;">Zapytałem, widząc przerażonego chłopaka, siedzącego prosto jak struna na łóżku.</div><div style="text-align: justify;">- Ja... Przepraszam, nie chciałem Cię budzić, po prostu...</div><div style="text-align: justify;">Zaczął się jąkać. Powoli podszedłem do łóżka i usiadłem na jego skraju.</div><div style="text-align: justify;">- No już maluchu, wdech i wydech .</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem cicho, aby go uspokoić. Kiedy już zaczął oddychać w miarę równomiernie, otworzyłem ponownie usta.</div><div style="text-align: justify;">- Teraz mi powiedz, co cię tak przestraszyło. Koszmar ?</div><div style="text-align: justify;">Uniosłem lekko brwi ku górze. Styles spojrzał na mnie niepewnie i przytaknął delikatnie głową. Odgarnąłem opadające na jego czoło loczki.</div><div style="text-align: justify;">- Co Ci się śniło?</div><div style="text-align: justify;">Szepnąłem, patrząc na niego uważnie. Wydawał się być znów taki zagubiony...</div><div style="text-align: justify;">- On. Tamta noc... To było takie realne... Znowu to czułem, Lou. Znowu ten ból...</div><div style="text-align: justify;">Oczy mu się zaszkliły. Mocno go do siebie przytuliłem i delikatnie zacząłem kołysać.</div><div style="text-align: justify;">- To się już nie powtórzy, Harry. Minęło, obiecuję... Nie dam cię skrzywdzić.</div><div style="text-align: justify;">Szeptałem, chcąc go uspokoić. Po chwili zasnął...</div><br />
<br />
<div style="text-align: center;"><i>Brak mi wiary, </i></div><div style="text-align: center;"><i>Tak właśnie się czuję, </i></div><div style="text-align: center;"><i>Jestem mi zimno, jestem zawstydzony, </i></div><div style="text-align: center;"><i>Leże nagi na podłodze...</i></div>Caris_xxhttp://www.blogger.com/profile/14085188999889884722noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5889187095108620370.post-31252992053925363312012-06-19T13:04:00.000-07:002012-06-19T13:04:58.723-07:00ROZDZIAŁ 01: Gdy nie będzie Ciebie w pobliżu...<div style="text-align: justify;">Usiadłem na fotelu z kubkiem gorącej, jabłkowo-wiśniowej herbaty i ulubioną książką. Za oknem sypał śnieg, a z kominka uderzało we mnie przyjemne ciepło. Zagrzebałem się bardziej w puchowym, miękkim kocyku i upijając łyk ulubionego napoju zmarszczyłem lekko nos, chcąc poprawić na nim lekko okulary. Otworzyłem książkę w miejscu, gdzie ostatnio skończyłem ją czytać, po czym prześledziłem wzrokiem kilka następnych linijek tekstu. Niestety , wymarzony, a wręcz <i>wyjęty z bajki</i> błogi spokój nie trwał długo. Z akcji książki wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Sądząc, że to kolędnicy nie ruszyłem się z miejsca i ponownie chciałem skupić na tekście, jednak dzwonek ponownie zabrzmiał w całym budynku.</div><div style="text-align: justify;">- Ohhh idę już.</div><div style="text-align: justify;">Mruknąłem, wygrzebując się spod ciepłego nakrycia i odstawiając ulubiony, fioletowy kubek na szklany stolik ruszyłem do drzwi . Kiedy ujrzałem przybysza stojącego za nimi usta delikatnie mi się rozchyliły. Chłopak za nimi wyglądał jak siedem nieszczęść. brązowe loczki wyprostowały się i przymarzły pod wpływem ogromnej ilości śniegu, bluza była cała mokra, z resztą jak wszystkie pozostałe części jego garderoby.</div><div style="text-align: justify;">- Harry ?! Zgłupiałeś?! Przeziębisz się!</div><div style="text-align: justify;">Krzyknąłem, wciągając go do środka. Dopiero w jasnym świetle dojrzałem krople na jego policzkach i zaczerwienione od płaczu oczy. Broda niebezpiecznie drgała, jakby chłopak powstrzymywał szloch.</div><div style="text-align: justify;">- Ona... <i>Nie żyje</i>.</div><div style="text-align: justify;">Powiedział po chwili. Zamarłem w bezruchu. Ona? Czyli kto? Zaraz jednak uderzyło we mnie: <i>mama.</i> Jego chora na serce mama. To dlatego jest taki zrozpaczony. </div><div style="text-align: justify;">- Harry... Przykro mi. Wiem, że to Ci nie pomoże, jednak...</div><div style="text-align: justify;">Mocno go przytuliłem, jednak zaraz poczułem jak się trzęsie.</div><div style="text-align: justify;">- Idź na górę i weź ciepły prysznic, zaraz przyniosę ci świeże ubrania i zrobię herbaty.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem, popychając przyjaciela w kierunku drzwi od łazienki. Gdy upewniłem się, że włączył już wodę pod prysznicem, zniknąłem za drzwiami swojej sypialni. Szybko wyjąłem z szafy najcieplejszy dres jaki miałem oraz grubą, polarową bluzę. Zostawiłem ubrania pod drzwiami od łazienki i zeskakując po dwa stopnie zbiegłem do kuchni. Wstawiłem wodę na herbatę, wyjąłem pomarańczowy kubek i wrzuciłem do niej torebkę truskawkowej herbaty. Wiedziałem, że to jego ulubiona. Posłodziłem ją łyżeczką cukru i oparłem o blat, patrząc nieprzytomnym wzrokiem w okno . Serce bolało mnie na widok tego chłopca, teraz <i>zagubionego </i>w świecie. Przypomniało mi się, jak się poznaliśmy. Wtedy także był sam, zapłakany. Ale wtedy nie stracił mamy, tylko zgubił. Teraz już jest o dziesięć lat starszy. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk gotującej się wody. Zalałem wrzątkiem paczuszkę herbaty i zaniosłem do pokoju. Postawiłem naczynie obok mojego i dosypałem do ognia trochę drewna, by dawał jeszcze więcej ciepła. Chwilę potem w drzwiach ujrzałem zmarnowanego kolegę. Od razu pokazałem mu na miejsce obok. Powolnym, wręcz <i>ślamazarnym</i> krokiem podszedł do skórzanej sofy i usiadł tam, gdzie mu pokazałem. Wyglądał koszmarnie, ale czego ja się spodziewałem? Że będzie tryskał energią i optymizmem?</div><div style="text-align: justify;">- Louis... Ja sobie nie poradzę.</div><div style="text-align: justify;">Wyszeptał załamany. Delikatnie i jakby niepewnie objąłem go ramieniem.</div><div style="text-align: justify;">- Harry, dasz sobie radę. Pomogę Ci.</div><div style="text-align: justify;">Wyszeptałem cicho, pocierając delikatnie dłonią jego ramię, po czym podałem mu kubek z ciepłą, owocową herbatą.</div><div style="text-align: justify;">- Rozumiesz? Pomogę Ci i wszystko będzie dobrze.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem, odgarniając kosmyk mokrych włosów z jego czoła.</div><div style="text-align: justify;">- Nic nie będzie dobrze. Jej już nie ma!</div><div style="text-align: justify;">Zatrząsł się. Mocniej go do siebie przytuliłem, po czym kucnąłem na przeciwko niego.</div><div style="text-align: justify;">- Harry... W życiu bywa tak, że ludzie odchodzą i przychodzą. Nic na to nie poradzimy. Tak już jest i tak już będzie. Rozumiesz?</div><div style="text-align: justify;">Spytałem, by upewnić się, że moje słowa do niego docierają. Pokiwał głową, jednak w jego oczach nadal błyszczały łzy.</div><div style="text-align: justify;">- Damy sobie radę. <i>Razem. Najlepsi przyjaciele.</i> Pamiętasz? Obiecywałem Ci to, więc danego słowa dotrzymam.</div><div style="text-align: justify;">Przeczesałem palcami jego włosy i uśmiechnąłem delikatnie, jakby pocieszająco. Wróciłem na miejsce obok niego i delikatnie przytuliłem. Loczek wypił herbatę i zdołowany, smutny oraz na pewno wyziębiony położył głowę na moim ramieniu. Po chwili zasnął, najwyraźniej zmęczony wszystkimi wydarzeniami, jakie miały miejsce tego dnia. Westchnąłem i wziąłem go na ręce. Nie był najlżejszy, jednak dałem radę, dziękując w duchu ojcu, który co tydzień zabierał mnie na siłownię. Położyłem chłopaka w moim pokoju, okryłem szczelnie kołdrą i przymknąłem drzwi. Sam posprzątałem kubki w salonie i wziąłem szybki prysznic. Przebrałem się w piżamę, po czym położyłem do łóżka w pokoju gościnnym, niemalże od razu zasypiając na niewygodnym, twardym materacu jednoosobowego łózka. Następnego ranka obudziłem się z koszmarnym bólem pleców. Ignorując go jednak ruszyłem do sypialni, w której był Harry. Nadal spał jak małe dziecko. Uśmiechnąłem się pod nosem, poprawiając mu kołdrę i powlokłem się do łazienki. Wziąłem rozbudzający prysznic, po czym zacząłem robić śniadanie. Do tostera wrzuciłem dwie kromki odpowiedniego pieczywa, z lodówki wyjąłem dżem i ser oraz wstawiłem wodę na herbaty. Postawiłem wszystko na stole. Po chwili znalazła się tam także nutella oraz stosik ciepłych grzanek. Szybkim krokiem poszedłem obudzić przyjaciela.</div><div style="text-align: justify;">- Harry... Hazza... Hazziątko...</div><div style="text-align: justify;">Zacząłem cicho, gładząc go delikatnie po policzku. Mruknął coś pod nosem i wtulił mocniej w poduszkę. Postanawiając więc użyć bardziej drastycznych środków: szybko wstałem i odsłoniłem okna. Chłopak zmarszczył nos i odwrócił się do mnie plecami. </div><div style="text-align: justify;">- Śniadanie czeka... No już, wstawaj.</div><div style="text-align: justify;">Powiedziałem, zdejmując z niego kołdrę. Leniwie otworzył oczy i spojrzał na mnie. W pierwszej chwili myślałem, że będzie lepiej, jednak musiało do niego dotrzeć to, co stało się wczoraj. Z jego zielonych tęczówek zniknął ten promyk radości. </div><div style="text-align: justify;">- Harry... Nie możesz się załamywać. Doskonale wiesz, że ona by tego nie chciała.</div><div style="text-align: justify;">Mruknąłem, odgarniając kosmyk jego loczków z oczu. Pokiwał głową, uciekając wzrokiem gdzieś w bok.</div><div style="text-align: justify;">- Wiem, Lou... Kiedy to tak bardzo<i> boli</i>...</div><div style="text-align: justify;">Wyszeptał, a mi serce dosłownie zaczęło pękać. Nie potrafiłem patrzeć na jego łzy. Znów jednym ruchem go do siebie mocno przytuliłem. </div><div style="text-align: justify;">- Mały, mówiłem Ci już, że sobie poradzimy. Razem. Na razie zostaniesz u mnie, rodzice i tak wrócą dopiero za dwa miesiące... Poradzimy sobie.</div><div style="text-align: justify;">Zapewniłem przyjaciela, patrząc na niego troskliwie, po czym przypomniałem sobie o czekającym w kuchni śniadaniu.</div><div style="text-align: justify;">- No chodź, tosty są już pewnie zimne.</div><div style="text-align: justify;">Zauważyłem. Niechętnie zwlókł się z łóżka i poszedł za mną do jadalni. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy w ciszy konsumować posiłek. W sumie ta cisza była nam potrzebna. Każdy musiał sobie coś przemyśleć. Spojrzałem na poważnego i smutnego Styles'a, wpatrującego się w talerz. Myślał nad czymś gorączkowo, marszcząc przy tym uroczo nos. Nagle ni stąd ni zowąd uderzyło we mnie wspomnienie wakacji sprzed roku.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><blockquote class="tr_bq"><div style="text-align: justify;"><i>Osiemnastoletni brunet szedł przez jedną z opustoszałych ulic Londynu. Pogoda była dzisiaj wyjątkowo śliczna, chociaż upalne promienie słońca przyprawiały młodego mężczyznę o ból głowy. Starając się go ignorować włożył do uszu małe słuchaweczki i wrzucił ulubioną piosenkę Coldplay "Viva la vida". Po chwili telefon w kieszeni jego spodni zaczął wibrować, oznajmiając, iż ktoś próbuje się z nim skontaktować. Na wyświetlaczu pojawiło się imię "Harry", więc nastolatek szybko odebrał połączenie.</i></div><i><div style="text-align: justify;"><i>-Jestem już w Londynie. Czekam za dziesięć minut przy London Eye.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Poinformował go słodki, lekko zachrypnięty głos po drugiej stronie.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>-Zaraz będę.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Mruknął w odpowiedzi i przyspieszył kroku, chociaż droga i tak zajęła mu aż piętnaście minut. Już z daleka widział postać w beżowych spodniach i białej koszulce, patrzącą z zachwytem na Londyńskie Oko. Persona stała jednak tyłem do niego, więc nie był przekonany, że to właśnie on, jednak gdy tylko się odwrócił, był pewny, że to jego przyjaciel.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Cześć.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Mocno przytulili się na przywitanie.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Hej.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Wyszczerzył idealnie proste zęby lokowaty.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Tam gdzie zawsze?</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Upewnił się, nie przestając się uśmiechać. Brunet pokiwał lekko głową i uważnie przyjrzał przyjacielowi. Mimo, że ten starał się wszystko ukryć, chłopak wiedział, że coś jest nie tak, a te wakacje będą inne niż te, w poprzednich latach. W milczeniu ruszyli do przytulnej, małej kawiarenki o nazwie "Metro Cafe". Usiedli przy stoliku w kącie i zamówili po pucharku lodów na ochłodę.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Lou...</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Młodszy chłopak spojrzał na przyjaciela uważnie.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Przeprowadzam się do Londynu.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Wymusił uśmiech, patrząc na reakcję kolegi, Ten uśmiechnął się wesoło.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Na prawdę?!</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Zapytał bardzo entuzjastycznie. Wreszcie będzie mógł spędzić z nim więcej czasu niż długie weekendy, ferie i wakacje. Po chwili jednak zauważył, że lokatemu uśmiech zszedł z twarzy.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Hej, młody, co jest? Nie cieszysz się?</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Zmartwił się nastolatek.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Ja... Cieszę się, ale... No bo...</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Zaczął się jąkać i plątać w słowach. Nie wiedział co powiedzieć? Wiedział! Tylko zwyczajnie się bał. Bał powiedzieć tą bolesną prawdę na głos. Uciekł wzrokiem gdzieś w bok. Po chwili wbił go w siedzącego w cieniu, rudego kota. Hmm... Zawsze chciał mieć kota.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Harry! Spójrz na mnie.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Powiedział łagodnie jego towarzysz i cierpliwie zaczekał, aż ten spełni jego prośbę.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Co się dzieje?</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Uniósł pytająco brwi, nie spuszczając wzroku z jego kocich oczu. Martwił się zachowaniem kolegi, bał się, że stało się coś, co go zrani.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Moja mama... Ona ma... niewydolność serca. Ostrą niewydolność serca. Mogą nie zdążyć z przeszczepem. Dlatego tu się przenieśliśmy, by była bliżej lekarzy.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Spuścił głowę, patrząc na pistacjowe lody w swoim pucharku.</i></div></i></blockquote><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Wróciłem do "żywych", ponownie zerkając na chłopaka. Był dla mnie jak młodszy braciszek, musiałem się nim zająć. Westchnąłem cicho. Nie zmienił się od tamtej pory, może jedynie odrobinkę wydoroślał. Ściął trochę włosy i nabrał mięśni... Nic więcej. </div><div style="text-align: justify;">- Harry... Pojedziemy dzisiaj po trochę twoich rzeczy, dobrze ?</div><div style="text-align: justify;">Zapytałem, siląc się na lekki uśmiech, chociaż w środku rozpierdalał mnie żal.Kochałem Anne jak matkę, była na prawdę cudowną osobą i nie zasługiwała na taki los, na tak szybką śmierć. Lokowaty pokiwał głową i w milczeniu pozmywał po sobie naczynia. Uśmiechnąłem się ciepło, chcąc dodać mu trochę otuchy, po czym przyniosłem jego suche ubrania. Podałem jeszcze ciepłe buty i kurtkę, gdyż na dworze nadal utrzymywała się gruba warstwa śniegu i wyszliśmy na białą ulicę.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: center;"><i>Daj mi coś, co będzie mnie nawiedzało, </i></div><i><div style="text-align: center;"><i><u>gdy nie będzie cię w pobliżu...</u></i></div></i>Caris_xxhttp://www.blogger.com/profile/14085188999889884722noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5889187095108620370.post-39968953356324904212012-06-19T12:54:00.000-07:002012-06-19T12:54:55.010-07:00PROLOG: Śniliśmy sny o szczęśliwych zakończeniach<div style="text-align: justify;">Spojrzałem szklanymi oczami na fotografię stojącą na stoliku nocnym. Jak podmuch wiatru uderzyło we mnie nasze pierwsze, wspólne wspomnienie. Położyłem się na łóżku, zamykając oczy i przywołując tę beztroską chwilę.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><blockquote class="tr_bq"><div style="text-align: justify;"><i>Ośmioletni chłopiec z kasztanowymi włosami wyszedł na plac zabaw. W piaskownicy siedział tylko jakiś samotny chłopak, przerzucający w dłoniach piasek. Na oko był dwa lata młodszy od niego.</i></div><i><div style="text-align: justify;"><i>- Cześć, jestem Louis.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Przywitał się, siadając koło smutnego nieznajomego.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>-Harry.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Powiedział cichutko, nawet nie patrząc na przybysza. Rękawem fioletowej bluzy szybko otarł łzę, jednak na nic mu się to zdało. Było już dość późno i co za tym idzie chłodno, dlatego zatrząsł się z zimna. Lou szybko to spostrzegł i zdjął swoją kurtkę, zakładając ją na ramiona nowego kolegi.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Czemu jesteś smutny?</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Kucnął przed nim, by móc spojrzeć mu w oczy.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Zgubiłem mamę, a nie mieszkam tutaj.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Poskarżył się po chwili milczenia. Brunet zareagował błyskawicznie, łapiąc chłopca za rękę.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Chodź, pomogę Ci.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Zaoferował i razem ruszyli przez park, w poszukiwaniu rodzicielki zguby. Znaleźli ją po pół godziny. Harry wdzięczny oddał Lou kurtkę i przytulił go w podziękowaniu, po czym oddalił się ze swoją mamą w stronę hotelu, aby razem spędzić resztę wakacji w stolicy.</i></div></i></blockquote><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">- Znowu o nim myślisz?</div><div style="text-align: justify;">Zapytał jakiś głos w drzwiach. Tomlinson otworzył zapłakane oczy i spojrzał na stojącego w drzwiach ojca chrzestnego.</div><div style="text-align: justify;">- Nie martw się, ułoży się.</div><div style="text-align: justify;">Usiadł obok niego na materacu.</div><div style="text-align: justify;">- Kiedy to tak bardzo boli...</div><div style="text-align: justify;">Wyszlochał brunet, ukrywając twarz w poduszce.</div><br />
<br />
<div style="text-align: center;"><i>Najgorsze jest to, że jeszcze wczoraj byliśmy tylko dziećmi</i></div><div style="text-align: center;"><i>Bawiliśmy się w żołnierzy, jedynie udawaliśmy</i></div><div style="text-align: center;"><i>Śniliśmy sny o szczęśliwych zakończeniach</i></div>Caris_xxhttp://www.blogger.com/profile/14085188999889884722noreply@blogger.com0