Spojrzałem szklanymi oczami na fotografię stojącą na stoliku nocnym. Jak podmuch wiatru uderzyło we mnie nasze pierwsze, wspólne wspomnienie. Położyłem się na łóżku, zamykając oczy i przywołując tę beztroską chwilę.
Ośmioletni chłopiec z kasztanowymi włosami wyszedł na plac zabaw. W piaskownicy siedział tylko jakiś samotny chłopak, przerzucający w dłoniach piasek. Na oko był dwa lata młodszy od niego.- Cześć, jestem Louis.Przywitał się, siadając koło smutnego nieznajomego.-Harry.Powiedział cichutko, nawet nie patrząc na przybysza. Rękawem fioletowej bluzy szybko otarł łzę, jednak na nic mu się to zdało. Było już dość późno i co za tym idzie chłodno, dlatego zatrząsł się z zimna. Lou szybko to spostrzegł i zdjął swoją kurtkę, zakładając ją na ramiona nowego kolegi.- Czemu jesteś smutny?Kucnął przed nim, by móc spojrzeć mu w oczy.- Zgubiłem mamę, a nie mieszkam tutaj.Poskarżył się po chwili milczenia. Brunet zareagował błyskawicznie, łapiąc chłopca za rękę.- Chodź, pomogę Ci.Zaoferował i razem ruszyli przez park, w poszukiwaniu rodzicielki zguby. Znaleźli ją po pół godziny. Harry wdzięczny oddał Lou kurtkę i przytulił go w podziękowaniu, po czym oddalił się ze swoją mamą w stronę hotelu, aby razem spędzić resztę wakacji w stolicy.
- Znowu o nim myślisz?
Zapytał jakiś głos w drzwiach. Tomlinson otworzył zapłakane oczy i spojrzał na stojącego w drzwiach ojca chrzestnego.
- Nie martw się, ułoży się.
Usiadł obok niego na materacu.
- Kiedy to tak bardzo boli...
Wyszlochał brunet, ukrywając twarz w poduszce.
Najgorsze jest to, że jeszcze wczoraj byliśmy tylko dziećmi
Bawiliśmy się w żołnierzy, jedynie udawaliśmy
Śniliśmy sny o szczęśliwych zakończeniach
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz