Spojrzałem na Harrego . Siedział zamyślony przy oknie i co chwilę zapisywał coś w jakimś notatniku. Uśmiechnąłem się pod nosem, wyglądał na prawdę uroczo. Tak... spokojnie, jakby nie należał do tego zwariowanego, pędzącego świata . Nie interesowało go to, po prostu siedział i pisał, jakby świat się zatrzymał. Po chwili chyba wyczuł, że mu się przyglądam, albo musiał na chwilę spojrzeć gdzie indziej. W każdym bądź razie jego wzrok spoczął właśnie na mnie. Z lekko przekrzywioną głową i intensywnie zielonymi oczami przypominał mi kota. Takiego słodkiego, małego kociaka. Uśmiechnąłem się na samą tą myśl delikatnie, sam do siebie, co go jeszcze bardziej zdziwiło.
- Co jest Loueh ?
Zapytał z lekkim uśmiechem, zerkając na mnie spod długich rzęs. Lubiłem, kiedy tak do mnie mówił, jak wtedy, kiedy byliśmy dziećmi i bawiliśmy się w piaskownicy . Wyrwałem się z letargu i spojrzałem na niego nieco przytomniejszym wzrokiem. Odłożył na bok kartki , długopis i spojrzał na mnie uważniej. Pokręciłem lekko głową.
- Nic, nic. Co tam piszesz ciekawego?
Uniosłem zabawnie brwi. Harry spojrzał przelotnie na kartki i jakby się zarumienił. A może mi się przywidziało?
- Nic szczególnego.
Odpowiedział wymijająco. Zdziwiłem się nieco, nigdy przede mną nic nie ukrywał, a teraz miał jakąś tajemnicę. Nie spodobało mi się to. Bez słowa wstałem i dosypałem nieco drewna do kominka, by ognień nie zgasł. Wróciłem na skórzaną sofę i okryłem szczelnie czerwonym kocem w białą kratę. Harry siedział jak wcześniej na parapecie z kubkiem parującej herbaty oraz tym ważnym dla niego zeszycikiem. Ciekawość wprost mnie zżerała, co może tam się znajdować, jednak udawałem, że nie bardzo mnie to interesuje. Mam nadzieję, że kiedyś się dowiem. Zamiast tego sięgnąłem ponownie po książkę, którą jakąś godzinę temu zacząłem czytać. Skupiłem wzrok na linijkach tekstu, jednak żaden sens czytanych słów nie docierał do mnie na dłużej. W myśli dalej siedział mi Harry. Już nie ten jego przeklęty notes, tylko on sam. Sam już nawet nie wiedziałem dlaczego, ale chłopak działał na mnie jak magnes. Był taki... spokojny. Nie pasował tu, do przepełnionego złem świata. Był po prostu za dobry. Na prawdę cieszyłem się, że mogę traktować go jak przyjaciela, że mogę być dla niego przyjacielem. Po kilku minutach zrezygnowałem z lektury stwierdzając, że i tak jej nie zrozumiem. Odłożyłem książkę gdzieś na bok i zawiesiłem wzrok na tańczących w kominku płomieniach.
- Nad czym myślisz?
Zapytał po chwili Harry. Nawet nie zauważyłem, kiedy zmienił miejsce z parapetu na to obok mnie i wcisnął się pod koc. Uśmiechnąłem się lekko w jego stronę.
- O wszystkim.
Nie mogłem mu przecież powiedzieć, że to właśnie on był głównym tematem moich rozważań. Jednak nie okłamałem go za bardzo. On był wszystkim. Przynajmniej tym, co było dla mnie istotne. Pokiwał lekko w odpowiedzi głową i włączył telewizor. Przeniosłem wzrok z grającej plazmy na niego. Znów był taki spokojny, całkowicie skupiony na akcji filmu. Obraz telewizora odbijał się w jego tęczówkach, nadając im oryginalny blask. Znów naszła mnie myśl, że jest uroczy. Szybko jednak odgoniłem ją z mojej głowy, nie mogłem tak myśleć. Nie o nim. Był moim przyjacielem, przecież nie mogłem się w nim zakochać. Czyżby? Oh, Tomlinson, skończ już swoje filozofie, bo doprowadzisz się do stanu jakiś urojeń psychicznych.
- Wszystko okej?
Dotarł do mnie głos Hazzy. Potrząsnąłem lekko głową i spojrzałem na niego przytomniej.
- Co?
Zaśmiał się lekko, jednak widziałem w jego oczach, że jest nieco zmartwiony. Pewnie coś do mnie mówił , a ja patrząc cały czas na niego kompletnie nie reagowałem.
- Pytałem, czy wszystko dobrze.
Powtórzył, nie spuszczając wzroku ze mnie. Pokiwałem energicznie głową, na znak, że nic mi nie jest.
- Tak, jest okej. Po prostu się zamyśliłem. Mówiłeś coś?
Uśmiechnąłem się delikatnie, tym razem skupiając całą uwagę na jego słowach. Westchnął cicho i znów zaczął mówić.
- Chciałem się tylko upewnić, że jutro na pewno pójdziesz ze mną na to spotkanie z tatą... Wiesz, o siedemnastej. Nie chcę isć tam sam, boję się iść tam sam.
Przeniósł wzrok na zgaszony już ekran telewizora. Kiedy on go wyłączył? Chyba zamyśliłem się na dłużej niż myślałem.
- Oczywiście, że pójdę. Obiecałem Ci to przecież.
Uśmiechnąłem się ciepło i przytuliłem go lekko. Czując jego głowę spoczywającą na moim ramieniu, poczułem dziwne ale miłe ciepło w okolicach serca. Louis co się z tobą najlepszego dzieje? Nigdy nie czułeś czegoś takiego do chłopaka. Nigdy nie czułeś tego do nikogo...
- Loueh widzę, że coś cię trapi.
Zauważył Hazza, który przyglądał mi się już dłuższą chwilę.
- Wszysko okej. Po prostu niedługo mam egzaminy na studiach i nieco się stresuje.
Wykręciłem się końcem semestru i uśmiechnąłem lekko.
- Jesteś głodny? Mam ochotę na naleśniki.
Podniosłem swoje cztery litery z kanapy i nie czekając na odpowiedź loczka udałem się do kuchni. Wyjąłem potrzebne składniki i zacząłem przygotowywać posiłek. Czułem na plecach przeszywające spojrzenie Styles'a , który przydreptał za mną do pomieszczenia i teraz siedział przy stole, nadal owinięty w czerwony, ciepły koc. Odwróciłem się do niego przodem, unosząc pytająco brwi. Po chwili jednak wziąłem miskę i nalałem na patelnię ciasto na pierwszego placka. Czekając aż się usmaży znów przeniosłem spojrzenie na Styles'a, który teraz dla odmiany bawił się długopisem.
- Powiesz mi co tam tak zawzięcie pisałeś?
Ten temat po prostu nie dawał mi spokoju. Loczek na chwilę zamarł, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Piosenkę.
Powiedział po dłuższym namyśle, jakby szukając odpowiedniego słowa. Zaskoczył mnie, kompletnie mnie zaskoczył. Nie sądziłem, że pisze piosenki. Nie sądziłem, że jest w jakikolwiek sposób związany z muzyką.
- Pokażesz mi ją?
Zapytałem, przekładając naleśnika na drugą stronę. Znów nie uzyskałem odpowiedzi przez dłuższą chwilę. Zerknąłem na chłopaka. Teraz zamyślony wpatrywał się w okno. Nie wiem czemu się tego wstydził, przecież go nie wyśmieje. Ułożyłem jedzenia na talerzu i postawiłem go przed chłopakiem razem ze słoiczkiem nutelli, dżemem i sztućcami. Od razu złapał za czekoladę i posmarował nim placek. Ja w tym czasie zacząłem smażyć mojego. Kiedy już wszystkie były rozdzielone po równo usiadłem na przeciwko niego i uniosłem pytająco brwi.
- Więc?
Zapytałem, nim włożyłem do ust kawałek przysmaku z dżemem truskawkowym. Zerknął na mnie znad talerza.
- Dobrze, jak skończę, to ci pokażę.
Powiedział zrezygnowany, a ja uśmiechnąłem się z wyższością.
- Yeah!
Wyraziłem swoją radość, na co loczek tylko wywrócił oczami. Widząc jednak jak się cieszę nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu. Dokładnie tego, którym uśmiechał się tylko i wyłącznie do mnie. Skończyliśmy jeść, po czym Harry pozmywał naczynia. Ja w tym czasie zaparzyłem herbaty i poszedłem z dwoma kubkami do salonu. Znów okryłem się kocem i zaczekałem na przyjaciela. Szybko zjawił się obok mnie z gitarą u boku. O jej obecności w domu również nie miałem pojęcia.
- Czym ty mnie jeszcze zaskoczysz?
Zaśmiałem się lekko.
- Nie jednym, Lou. Nie jednym...
Westchnął cicho i spojrzał na słowa. Ułożył gitarę i zagrał kilka nut. Zapisał je starannie na nowej stronie i wrócił do układania linii melodycznej pod tekst. Zamknąłem oczy, brzmiała na prawdę cudownie. Po chwili odchrząknął , a ja na niego spojrzałem.
- Więc... chcesz to na pewno usłyszeć?
Pokiwałem twierdząco głową. Po chwili po pokoju rozległ się dźwięk gitary, a potem głos chłopaka. Niesamowity głos.
- Shut the door, turn the light off
I wanna be with you
I wanna feel your love
I wanna lay beside you
I can not hide this even though I try...
Zamknąłem oczy. Dałem się ponieść po prostu muzyce. Słowa były takie przemyślane, idealne..prawdziwe. Nie mogłem wręcz uwierzyć, że to powstało spod ręki mojego przyjaciela.
- I'll find the words to say
Before you leave me today...
Skończył. Otworzyłem oczy i popatrzyłem na niego. On jednak wbijał wzrok w swoje dłonie. Po chwili odchrząknął, a ja dalej nie potrafiłem wydusić chociażby słowa.
- Tak, więc... No mówiłem, że to nic specjalnego.
Powiedział, wyłamując sobie palce. Pokręciłem lekko głową. Jak on w ogóle mógł sądzić, że to nic specjalnego?
- Nie , Harry. To było... na prawdę cudowne.
Powiedziałem po chwili ciszy, uśmiechając się lekko. Spojrzał na mnie zaskoczony. Chyba nie dokońca wierzył w to, co przed chwilą usłyszał. Cóż, ja też nie byłem pewny, czy to właśnie on śpiewał , czy nie jakiś anioł.
- Na serio tak uważasz?
Zapytał cicho, patrząc na mnie uważnie. Znów skinąłem głową z lekkim uśmiechem.
- Tak, przecież wiesz, że Ciebie bym nie okłamał.
Zauważyłem, kładąc dłoń na jego ramieniu. Po chwili sięgnąłem po notes, jednak w połowie drogi zatrzymałem się. Spojrzałem na przyjaciela i uniosłem pytająco brwi.
- Mogę?
Widząc jak niepewnie się zgadza wziąłem w palce zeszyt i zacząłem go przeglądać, zatrzymując się na co ciekawszych tekstach. Były naprawdę niesamowite. Spojrzałem na kolegę i uśmiechnąłem się szeroko.
- Harry, ty na prawdę masz talent.
Powiedziałem, patrząc mu w oczy. Widziałem, jak zaskoczenie w jego tęczówkach zmienia się w zakłopotanie. Chyba nikt wcześniej nie pokładał w nim takiej wiary, nadziei.
- Nie przesadzaj, to na serio nic wielkiego.
Wykręcał się, jak tylko mógł.
- Haroldzie Styles, spójrz na mnie.
Zakomunikowałem mu. Zdziwiony moją powagą przeniósł na mnie ponownie spojrzenie.
- Nie wiem dlaczego masz tak niską samoocenę, ale wiedz jedno. Te teksty, muzyka, a przede wszystkim twój głos są... na prawdę niesamowite. Powinieneś to w jakiś sposób wykorzystać. I nie wmawiaj mi, że to nic wielkiego, bo to na prawdę jest coś.
Uśmiechnąłem się lekko.
- Dziękuję.
Szepnął, a ja się zaśmiałem.
- Nie ma za co, Harreh , nie ma za co.
Objąłem go lekko ramieniem i odłożyłem czarny przedmiot na stolik. Reszta wieczoru uciekła nam na rozmowach, wspominaniu i planowaniu najbliższych ferii zimowych. Nie doszliśmy jednak do porozumienia, gdzie je spędzimy. Jedno było pewne , spędzimy je wspólnie.
I nie mogę wytłumaczyć,
Ale jest coś w tym, jak wyglądasz dzisiejszej nocy.
Zapiera mi dech w piersiach,
To uczucie o Tobie, które rodzi się gdzieś głęboko we mnie