ROZDZIAŁ 04: Trzymając moje serce.


Spojrzałem na chłopaka spod przymrużonych powiek. Siedzieliśmy razem właśnie w pociągu zmierzającym do
Valmorel. Nie było za wiele podróżnych, więc spokojnie mieliśmy cały przedział dla siebie. Oparłem głowę wygodniej o miękki zagłówek i znów wbiłem spojrzenie w Louisa. Spał, z lekko rozchylonymi ustami. Uważniej mu się przyjrzałem. Włosy w totalnym nieładzie, za pewne przez czapkę, którą miał na sobie w drodze na dworzec, urocze wypieki na policzkach, malinowe, rozchylone usta, wachlarz rzęs opadający na jasną skórę... Nawet nie zauważyłem, kiedy lekko zagryzłem wargę. Sam przed sobą musiałem przyznać, że jest cholernie przystojny. Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Nie, nie pomyślałem o tym. Szybko przeniosłem zielone oczka z przyjaciela na mijające za oknem krajobrazy, mimowolnie przypominając sobie zdarzenia z ostatnich dni. Szczególnie spotkanie z ojcem.



- Jesteś gotowy? 
Do pokoju wparował młody mężczyzna, mierząc wzrokiem współlokatora. Widząc, że ten dalej ma na sobie tylko białe bokserki westchnął.
- Harry, wiem, że bardzo nie chcesz iść. 
Szepnął, podchodząc bliżej postaci stojącej niedaleko. Mocno przytulił kolegę do siebie i pogłaskał po nagich plecach.
- Chodź, wybiorę ci coś do ubrania i pojedziemy. Dwie godziny i będzie z głowy.
Starał się go jakoś pocieszyć, jednak nie wiedział za bardzo jak ma to zrobić. W końcu podeszli do szafy i wyciągnęli z niej beżowe spodnie, białą koszulkę i bordowy sweter. Harry ślamazarnie ubrał na siebie wybrane ciuchy, po czym szczelnie opatulił kremowym szalikiem. Do tego siwy płaszcz, ciepłe buty i już stał gotowy do wyjścia. Nie był jednak przekonany co do spotkania z rodzicem. Bał się? Mąło powiedziane, był przerażony. Lou by dodać mu chociaż trochę odwagi ujął jego dłoń w swoją i pociągnął w stronę samochodu. Wsiedli do niego i już po chwili mknęli opustoszałymi ulicami, kierując się do jednej z kawiarni na obrzeżach stolicy. Na miejscu byli punktualnie. Już przez okno dostrzegli zgarbionego mężczyznę, wpatrującego się tępo w szklankę wody przed sobą. Tomlinson żwawo ruszył do przodu, jednak gdy zorientował się, że jego towarzysza nie ma obok zmarszczył lekko nos. Odwrócił się w stronę auta , gdzie jak sparaliżowany stał loczek i wpatrywał się w mężczyznę
.- Harry...
Powiedział ciepło Louis, na co zawołany od razu oprzytomniał. Powoli podszedł do przyjaciela i kurczowo trzymając jego dłoń weszli do środka. Nie było za wiele ludzi, ale może to i lepiej, nikt nie podsłucha tego, o czym będą rozmawiać.

Wciąż czułem jego palący dotyk na swojej skórze. Wciąż widziałem ten pokrzepiający uśmiech, który mówił, że jednak wszystko będzie dobrze. Teraz w to nie wątpiłem. Miałem jego - miałem wszystko. Stop, to zła myśl. Ale... prawdziwa. Cholera, Styles, weź ogarnij swoje zryte myśli, bo zaczynasz zachowywać się jak napalona nastolatka. Westchnąłem pod nosem i znów spojrzałem na Louisa. Nadal spał wtulony w mój szalik, który mi tylko zawadzał w ogrzewanym pociągu. Uśmiechnąłem się pod nosem, aż nagle ni stąd ni zowąd przypomniało mi się, jak wyszukiwaliśmy nasze wakacje.




- Oddaj mi tego laptopa!
Krzyczał chłopak w spodniach w kratkę, biegając za roześmianym nastolatkiem po całym pokoju.
- Nie !
Odkrzyknął mu i runął jak długi na kanapę, ciągnąc za sobą oczywiście przyjaciela, gdyż ten nie zdążył wyhamować i wylądował na lokatym.
- I co teraz?
Zapytał zadziornie, pozwalając koledze przekręcić się na plecy i zajmując miejsce na jego biodrach, przygwoździł jego dłonie do mebla.
- A co ma być ? Złaź ze mnie!
Powiedział nieco zażenowany chłopak. Wstydził się? Cholernie. Ale kogo? Swojego najlepszego kumpla? Tego, który widział go już nawet w wydaniu prysznicowym? Chore.
- Nie !
Tomlinson pokazał mu język, mocniej zaciskając palce na nadgarstkach Harrego.
- LouLou... Nie ważysz pięć kilo, zejdź.
Powiedział stanowczo, patrząc w niebiesko-zielone oczy przyjaciela. Widząc te iskierki w jego tęczówkach odruchowo uśmiechnął się lekko. Niestety chłopak spełnił jego prośbę i puściwszy nadgarstki ofiary posłusznie ześlizgnął się z jego ciała, łapiąc za komputer. Teraz spokojnie już usiedli na kanapie i zaczęli przeglądać oferty wakacji zimowych w Europie.
- Zawsze chciałem pojechać do Francji.
Oznajmił po chwili milczenia młodszy. Tommo od razu wrzucił w Google hasło 'ferie zimowe Francja' i zaczęli przeglądać poszczególne oferty, aż znaleźli tą. Od razu zarezerwowali domek i zadowoleni z siebie zamknęli komputer, by wspólnie obejrzeć jakąś tandetną komedię.

- Nad czym myślisz ?
Z zadumy wyrwał mnie jego zaspany głos. Odwróciłem wzrok z szyby na niego. Uśmiechnąłem lekko i jak gdyby nigdy nic powiedziałem:
- O niczym szczególnym.
Kłamstwo, Styles. Znowu kłamiesz! Skarciłem się w myślach i znów spojrzałem za okno. Był zbyt seksowny kiedy się dobudzał. Cholera, znowu o nim myślę. Potrząsnąłem lekko głową pod pretekstem poprawienia loczków na głowie i przymknąłem powieki.
- Jeszcze trzy godziny.
Mruknął Tomlinson, patrząc na zegarek, jaki widniał na jego nadgarstku. Pokiwałem lekko głową i przymknąłem powieki, z zamiarem zdrzemnięcia się chociaż chwilkę.


Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem pod nosem. Wyglądał na prawdę uroczo, kiedy spał. Policzki miał lekko zarumienione, oddech zostawał mgiełką na szybie a loczki opadły na czoło, częściowo zasłaniając mi widok na przykryte pod wachlarzem rzęs oczy chłopaka. Był po prostu.... uroczy. Nie mogłem wymyślić innego, pasującego do tej sytuacji słowa. Louis, nie możesz myśleć o nim w tych kategoriach. Skarciłem się w myślach i wbiłem wzrok na mijane za oknem pogrążone w totalnej ciemności miejsca. Westchnąłem cicho i przeniosłem ponownie swój wzrok na Harrego. Był taki niewinny i spokojny. Zamrugałem kilka razy i wyjąłem z torby którą miałem obok siebie książkę. Po chwili starałem się skupić wzrok na wypisanych zdaniach, jednak czytając po raz piąty to samo i tak samo nic z niego nie rozumiejąc zamknąłem ją i odłożyłem na bok.
- Co ty ze mną robisz co?
Szepnąłem cicho w jego stronę świadomy, że nie może mnie usłyszeć. Mimo wszystko słodko wyglądał pogrążony we śnie. Nagle poruszył się niespokojnie, wtulił mocniej w rękę pod głową i wymruczał cicho :
- Loueh ....
Ja? Czy on... śnił o mnie ? Uśmiechnąłem się mimowolnie i patrzyłem na jego spokojną twarz, wyrażającą szczęście. Widać, musiał być to miły sen. Nie powiem, ucieszyło mnie to. Przeczesałem palcami orzechowe włosy i znów zatopiłem w myślach. Zastanawiałem się, jak moje życie wyglądałoby bez tego chłopca w czekoladowych lokach i zielonych oczach. Byłoby takie samo? Czy gdybym go nie spotkał, siedziałbym teraz w pociągu we Francji, czy raczej przed kominkiem w domu i pisał kolejną pracę na studia? Czy w ogóle poszedłbym na studia? Przecież to dzięki niemu się na nie zapisałem...




Koniec roku szkolnego. Młody Tomlinson właśnie zakończył okres przymusowej nauki i teraz stał się wolnym, dorosłym obywatelem Wielkiej Brytanii.
- Loueh ... Zapytał jego najlepszy przyjaciel, gdy leżeli na łące i cieszyli się pierwszym dniem upragnionej wolności.
- Tak, Harry?
Zapytał chłopak, patrząc na niego pytająco i podpierając się na łokciu, by lepiej widzieć rozleniwioną twarz nastolatka.
- Na jakie studia idziesz?
Zapytał po chwili, nadal nie otwierając oczu i rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca na skórze.
- Nie chcę iść na studia.
Oznajmił starszy, kładąc się ponownie na soczystej trawie. Styles poderwał się z ziemi, usiadł wyprostowany jak struna i spojrzał nieprzeniknionym wzrokiem na zaskoczonego kolegę.
- Jak to "nie chcę iść na studia"? A praca? Później rodzina? Masz zamiar spać pod mostem, u mnie czy być wciąż na utrzymaniu mamy?
Potok słów wypłynął z jego pełnych ust, nie spuszczając wzroku z zamyślonego przyjaciela. Wiedział, że ten ma rację i musi zrobić coś ze swoim życiem. Wrócili więc do domu Louisa, zamknęli się w pokoju i uważnie przejrzeli propozycję wszystkich uczelni, w końcu wybierając Uniwersytet Wetz* i wydział psychologii.

Nagle drzwi przedziału otworzyły się, co wyrwało mnie z chwilowego otępienia. Spojrzałem w tamtym kierunku, gdzie stał chłopak mniej więcej w moim wieku, o ciemnej karnacji i czekoladowych oczach.
- Wolne?
Wskazał na miejsca obok nas.
- Tak, siadaj.
Mruknąłem, a mulat usiadł obok drzemiącego Harrego i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- Jestem Zayn.
Podał mi rękę, którą od razu krótko uścisnąłem.
- Louis. A ten co tam śpi to Harry.
Powiedziałem, a na dźwięk swojego imienia loczek zaczął się wybudzać. Otworzył leniwie oczka i zamrugał kilka razy, na co uśmiechnąłem się ciepło, tak sam z siebie.
- Coś chciałeś?
Wymruczał po chwili zachrypniętym głosem. Odchrząknął i spojrzał zaskoczony na towarzysza.
- Tak, to jest Zayn.
Powiedziałem nieco rozbawiony, a Styles tylko uścisnął wyciągniętą w jego stronę dłoń chłopaka.



Dla ciebie przeszedłbym tysiące mil
by być w twoich ramionach,
trzymając moje serce. 

___________________________________________
* - Nie ma czegoś takiego, wymysł mojej wyobraźni.

Pojawił się rozdział czwarty. Wiem, że nie jest jakoś powalający , ale cóż... Ciężko mi szło napisanie go. W następnym zacznie już się coś dziać. A niedługo pojawi się PRAWDZIWY Larry :)
Miłego czytania!

2 komentarze:

  1. ojejku *.* Dziś trafiłam na tego bloga i .. UMARŁAM <3 Jesteś niesamowita :) A to jak piszesz to już wgl pozostawiam bez komentarza, no i Larry ! :P Oczywiście czekam na kolejny rozdział :))

    OdpowiedzUsuń
  2. podoba mi się <3 nie mogę doczekac sie już tego Larrego i ciekawi mnie co będzie z resztą chłopaków <3

    OdpowiedzUsuń