ROZDZIAŁ 05: Nie jestem gejem.... prawda?


Przeniosłem po chwili wzrok z dobudzającego się Harrego na Zayna. Uśmiechnąłem lekko w jego stronę i zapytałem zaciekawiony.
- Gdzie jedziesz?
Mulat zerknął na mnie i odparł szybko i wielkim uśmiechem na ustach.
- Do Varmorel na wakacje.  Trochę wolnego od studiów musiałem wziąć.
Powiedział wesoło, bawiąc się paskiem swojej torby. Uniosłem lekko brwi w pytającym geście. Kolejny student? Czyli jednak trochę ich jest.  Nie mniej jednak zaciekawił mnie jeszcze bardziej, jednak to Harry wypowiedział pytanie, które właśnie chciałem zadać.
- Co studiujesz?
Teraz przeniosłem wzrok na loczka, który ułożył się tak, by móc spokojnie patrzeć i na mnie i na Zayna. Mulat natomiast zmarszczył zabawnie nos i odpowiedział.
- Stosunki międzynarodowe. A wy? Też na wakacje?
Uniósł zabawnie jedną brew ku górze.
- Tak, musimy wziąć wolne od... ostatnich kilku tygodni.
Powiedziałem wymijająco i uśmiechnąłem ciepło do Hazzy, który trochę zmarkotniał. Wiedziałem, że dalej nie uporał się do końca ze śmiercią matki i powrotem ojca. A mi ciężko było patrzeć na jego smutek. Westchnąłem cicho i spojrzałem ponownie na Malika. Po chwili pogrążyliśmy się w rozmowie na temat najnowszej płyty Coldplay.
- A co ty o tym sądzisz Harry? W końcu jesteś wielkim fanem teo zespołu.
Zapytałem zielonookiego, który teraz patrzył na nas nieco ogłupiały. Pewnie znów się zamyślił.
- Co? Aaa. Taa, jest spoko.
Mruknął pod nosem, a ja postanowiłem więcej nie drążyć tematu. Bo po co? I tak będzie się co chwilę zawieszał. Wróciłem do wymiany zdań z nowym kolegą, kiedy zatrzymaliśmy się w Varmorel. Wysiedliśmy na zatłoczony dworzec, dokładnie opatujając się szalikami i płaszczami, by nie zmarznąć.
- Do jakiego ośrodka jedziesz?
Zapytał po chwili Styles.
- "Neige et...." Cholera, nie wymówię tego.
Mruknął wkurzony.
- "Neige et soleil", chodź, pojedziemy jedną taksówką, taniej wyjdzie.
Powiedział pewnie młody. Mulat pokiwał tylko głową i ruszyliśmy do taksówki. Wrzuciliśmy do bagażnika torby i wsiedliśmy do auta. Harry od razu poszedł do przodu.
- Bonsoir. La station "neige et soleil," nous demandons.
Odezwał się do kierowcy nienagannym francuskim. Spojrzałem na niego ogromnymi oczyma. Skąd on do cholery zna francuski?! No nic, nie będę wnikał, nadaży się jeszcze okazja, by się dowiedzieć. Przysłuchiwałem się jeszcze chwilę rozmowie, jednak stwierdzając, iż i tak nic z tego nie rozumiem, przełączyłem tor myślenia na nieco inny. Właściwie ta droga miała jeden tytuł "Harry Styles". Sam nie wiedziałem, co się ze mną działo. Wszystko od pewnego czasu było... inne. Inaczej na niego patrzyłem, bardziej się nim opiekowałem, bałem o niego, liczyłem z każdym jego zdaniem... A przede wszystkim zacząłem się przy nim krępować i uważać na słowa. Tomlinson, wariujesz. Spojrzałem przelotnie na pogrążonego w konwersacji chłopaka i przymknąłem powieki, opierając się o chłodną szyję. Zgubiłem się już w swoich uczuciach i co dokładnie jest między nami.
- Jesteśmy!
Oznajmił radośnie.
- Merci, au revoir!
Pożegnał się, wręczając mężczyźnie za podróż, a Zayn oddał Harremu 1/3 ceny. Weszliśmy do przytulnej recepcji, gdzie było niezłe zamieszanie. Przy ladzie stała dwójka chłopaków na oko w naszym wieku i żywo o czymś dyskutowali. Widać jednak było, że recepcjonista kiepsko zna angielski.
- Pomóc wam?
Zapytał Harry i zaczął rozmowę ze starszym mężczyzną. Po chwili nieźle się wkurzył.
- Co za cioty. Popieprzyły im się rezerwacje i przydzielili nas wszystkich do jednego domku.
Omiótł spojrzeniem naszą czwórkę i skrzywił się lekko. Mi też nie było to na rękę. To miał być nasz urlop. Nasz. Harry i Louis. Nie Harry, Louis i trójka obcych gosci. Westchnąłem i potarłem twarz dłońmi.
- Ale jak to?
Zapytał blondyn z aparatem na zębach. Widać chyba nie skumał co do niego powiedział loczek.
- Normalnie. Nie wiesz, jak się jebie system?
Warknął Zayn, mocniej ściskając rączkę walizki.
- Słuchajcie, nie ma co tu stać. Powinniśmy iść do tego domku bo i tak nic tu dzisiaj nie wskóramy.
Powiedział rozsądnie chłopak z fryzurą na Biebera. Skinąłem lekko głową i niezadowolony ruszyłem do domku numer 114. Domek... jak domek w górach. Drewniana podłoga, skóry na ziemi, koce na kanapach, kominek, niewielka kuchnia i trzy sypialnie... Zaraz, trzy?! Otworzyłem pierwsze drzwi, w środku było łóżko dwuosobowe, w drugim tak samo a w trzecim jedynka. Spojrzałem na Harrego i od razu zarezerwowaliśmy jedną dwójkę. Co jak co, ale nie pozwolę spać mu z jednym z tych... kolesi.
- Ja biorę jedynkę!
Powiedzieli na raz pozostali. Spojrzałem na nich jak na kretynów.
- Ja mam jedynkę, byłem pierwszy!
Powiedział zdenerwowany Irlandczyk... a właściwie tak sądzę, że był to Irlandczyk, w każdym bądź razie mówił z takim akcentem.
- Mam pomysł, zagrajmy w kamień, papier, nożyce. Kto wygra, zajmuje jedynkę.
Powiedziała podróbka Biebsa i tak też zrobili. Po chwili zadowolony Zayn zamykał za sobą drzwi do jednoosobowej sypialni, a zrezygnowana para weszła do ostatniego pokoju. Również zamknąłem drzwi i spojrzałem na siedzącego na łóżku chłopaka. Uśmiechnąłem się lekko, chcąc pokazać mu, że może nie będzie tak źle, jednak jego mina nie wskazywała na ani odrobinę entuzjazmu. Usiadłem obok niego i pogładziłem po ramieniu.
- Ej, może będzie fajnie? No zobacz, poznamy kogoś nowego...
Chciałem go trochę przekonać do tego pomysłu, jednak nie wyglądał na osobę, która cieszy się, z dzielenia domku z trójką obcych mu gości. No cóż, faktycznie perspektywa nie była za fajna. Westchnąłem cicho i położyłem się na łóżku.
- Przebierz się chociaż.
Mruknął Harry i sam wyjął z walizki spodnie od dresu i rozciągniętą koszulkę. Pokiwałem głową i zrobiłem to samo. Wyjrzałem na korytarz.
- Nie dojdziemy do łazienki do rana.
Oznajmiłem, jednak Harry już leżał pod kołdrą i zasypiał. Zaśmiałem się tylko cicho i zamknąwszy drzwi na kluczyk przebrałem się w piżamę i również odpłynąłem w krainę snów, przytulając się odruchowo do pleców Harrego.  Obudziłem się o drugiej w nocy, przez burzę. Cholernie się bałem, dlatego jeszcze mocniej przylgnąłem do pleców Harrego, Ten jakby wyczuł że coś się dzieje otworzył zaspane powieki.
- Louis ? Co się dzieje?
Zapytał sennie i objął mnie ramieniem tak, że głowę miałem ułożoną na jego klatce piersiowej. Już miałem się odezwać, kiedy za oknem znów zagrzmiało.
- No już, nie bój się.
Wymruczał cicho i pocałował mnie we włosy. Gładząc po ramieniu pilnował, bym nie panikował, cały czas cichutko śpiewając jakąś spokojną piosenkę, obstawiam że jego kompozycji. W każdym bądź razie zadziałało. Nawet się nie spostrzegłem jak uspokojony jego melodyjnym głosem zasnąłem. Wkrótce i Harry zasnął spokojnie. Rano obudził mnie ruch pod głową. Otworzyłem leniwie oczy i spojrzałem na budzącego się Harrego. Ten też zerknął na mnie i uśmiechnął się delikatnie, a na widok jego uśmiechu oraz zapach jego ciała moje serce przyspieszyło, jakby goniło je stado dobernanów.
- Dzień dobry.
Odezwał się swoim jeszcze bardziej niż zazwyczaj zachrypniętym głosem, a mnie po plecach przeszły ciarki. Cholera, co jest ze mną?
- Dzień dobry.
Odpowiedziałem cicho i podniosłem się, wyplątując z jego objęć. Sam przed sobą musiałem przyznać, że zrobiłem to niechętnie, co mnie jeszcze bardziej zdziwiło. Teraz okazuje się, jak słabo znam własnego siebie. Usiadłem na łóżku, nadal przykryty kołdrą i spojrzałem na rozleniwionego Hazzę.
- No wstawaj, zanim nam łazienkę zajmą.
Zaśmiałem się. Widząc jego błysk w zielonych tęczówkach na chwilkę wstrzymałem oddech.
- Nam?
Zapytał cicho, a ja parsknąłem śmiechem. Boże, to dziecko doprowadzi mnie kiedyś do zatrzymania akcji serca, nawet jeśli nie zrobi tego świadomie.
- Wiesz o co mi chodzi, zboczeńcu jeden. No już , won pod prysznic.
Wygnałem go z pokoju i rozbawiony przygotowałem sobie ubrania na dzisiaj. Wyjąłem z tobry turkusowe spodnie, białą koszulkę i beżowe szelki, po czym zaraz po Harrym zająłem łazienkę. Wziąłem gorący prysznic, umyłem zęby, przeczesałem palcami włosy i gotowy opuściłem pomieszczenie, wpadając na... Cholera, nawet nie wiem, jak ma na imię. Nie ważne.
- Sorry.
Mruknąłem do ciemnego blondyna, którego jeszcze wczoraj miałem za marną kopię Justina. Dzisiaj jednak jego włosy zaczęły się skręcać i przypominać nieco fryzurę Harrego.
- Spoko.
Odprał nieco zaspany i wszedł do łazienki. Po chwili byłem już w naszym pokoju. Odłożyłem piżamę na łóżko i rozejrzałem się dookoła. Nigdzie nie mogłem dojrzeć Harrego, więc zszedłem na dół do kuchni. Już na schodach uderzył we mnie cudowny zapach jajecznicy, którą potrafi zrobić tylko Harry. I faktycznie, chodząc po pomieszczeniu w samych bokserkach kursował między lodówką a patelnią na gazie. Chwilę stałem w miejscu i uśmiechałem się pod nosem, a mój wzrok Spoczął na zgrabnym tyłku chłopaka, okrytym jedynie w opinający, biały materiał, co jeszcze bardziej działało na wyobraźnię. Kurwa, Louis. Przegiąłeś!
- Hej Hazza!
Uśmiechnąłem się ciepło do chłopaka i pocałowałem go jak zawsze na powitanie w policzek. Odwrócił się zaskoczony i po chwili uśmiechnął szeroko, a jego oczy zabłyszczały tym radosnym blaskiem.
- Cześć Louis! Siadaj, zaraz będzie śniadanie.
Powiedział wesoło i robiąc głośniej radio dokończyl smażenie jajek i robienie kanapek.
- Możesz nakryć do stołu?
Poprosił a ja potulnie pokiwałem głową. Podniosłem się z drewnianego krzesła i wyjąłem talerze oraz sztućce. Ułożyłem ich pięć na okrągłym stole i spojrzałem na Zayna, który właśnie wchodził do domku, niosąc na rękach kłody drewna do kominka. Rozpalił go sprawnie i pocierając dłonią jedną o drugą wszedl do kuchni.
- Co tak smacznie pachnie?
Zapytał, zerkając Harremu przez ramię.
- Śniadanie, zaraz będzie gotowe. Zawołasz resztę?
Poprosił, zerkając na mulata a ten pobiegł po schodach na górę. Wrócił już z pozostałą dwójką na dłół w momencie, kiedy Harry stawiał wszystko na stół. Podniosłem wzrok na nich i uśmiechnąłem się.
- Nie mieliśmy nawet okazji się przedstawić.
Wstałem z krzesełka i stanąłem naprzeciw dwójki blondwłosych chłopaków.
- Jestem Louis Tomlinson.
Przedstawiłem się, wyciągając do nich rękę.
- Harry Styles!
Pokiwał loczek za moimi plecami, gdyż jeszcze nie skończył stawiać jedzenia na stole.
- Zayn Malik.
Podał im rękę mulat.
- Miło nam. Jestem Liam Payne.
Odpowiedział ten wyższy, co wczoraj zachowywał się najrozsądniej.
- A ja Niall Horan, ale wolę Nialler.
Odparł Irlandczyk i uśmiechnął się na widok dużej ilości jedzenia na stole. Wszyscy zasiedliśmy do stołu.


Usiadłem z wszystkimi do stołu. Uśmiechnąłem się lekko i nim zaczęliśmy jeść odezwałem się.
- Pomyślałem, że skoro i tak musimy razem mieszkać, to może chociaż śniadanie zjemy wspólnie i trochę się poznamy.
Zaproponowałem, a ci z ochotą pokiwali głowami. Cóż, może Louis miał rację i ten wyjazd nie będzie totalną klapą? Uśmiechnąłem się i nałożyłem sobie trochę jajecznicy. Nie byłem szczególnie głodny, podjadłem przy przygotowywaniu. Zerknąłem na każdego z osobna, próbując wyłapać, czy im smakuje.
- Mmmm.... Chłopie, gotuj mi codziennie!
Powiedział Niall, wpychając sobie do ust dużą ilość smażonych jajek z pomidorem i cebulką. Zaśmiałem się lekko.
- Wybacz, już jednego mam, co mu gotować muszę.
Zaśmiałem się i szturchnąłem Louego łokciem w bok, na co tylko uśmiechnął się rozbawiony. Po chwili padło pytanie, które kompletnie zbiło mnie z pantałyku.
- Wy coś... no wiesz, ten teges?
Zapytał Liam, a ja zakrztusiłem się przezuwaną porcją śniadania. Lou siedzący obok zrobił dziwną minę i klepnął mnie z całej siły między łopatki, bym mógł złapać oddech.
- Dzięki.
Wykrztusiłem i podniosłem wzrok na Li. Cały czas w nas się wpatrywał.
- Nie, my nic ten teges. A skąd te przypuszczenia?
Zapytał Tomlinson, marszcząc zabawnie nosek.
- Widziałem, jak go pocałowałeś w policzek rano, wczoraj od razu zajęliście dwójkę i jak chciałem powiedzieć 'dobranoc' to mieliście zamknięte na kluczyk.
Wyjaśnił ciemny blondyn wzruszając ramionami. Zaśmiałem się lekko.
- Nieee. Zawsze dajemy sobie buziaka w policzek na przywitanie, już tak mamy. A dwójka... wiesz, mieszkamy razem od jakiegoś czasu i przywykliśmy do spania w jednym łóżku, jakkolwiek to brzmi. Jeśli chodzi o kluczyk, to nawyk.
Powiedziałem spokojnie i skończyłem jeść. Payne tylko pokiwał ze zrozumieniem głową, jednak co jakiś czas zerkał na nas badawczo. Gdy wszyscy skończyli Horan posprzątał ze stołu a ja podeszłem do okna.
- Strasznie sypie, nie ma co wychodzić.
Oznajmiłem chłopakom i usiadłem na kanapie, przykrywając się kocem. Po chwili dołączyła do mnie reszta. Pokiwali głowami na znak zgody i rozsiedli się po całym saloniku, byleby tylko ciepło od kominka trochę ich ogrzało.
- Zagrajmy w butelkę!
Powiedział po chwili Zayn. Spojrzałem na niego zaskoczony.
- No co? Poznamy się lepiej, a na pewno będzie zabawnie.
Oznajmił, a reszta przyjęła ten pomysł z aprobatą. Niechętnie ale i ja się zgodziłem, a Nialler wyleciał do kuchni, po chwili wracając z paczką chipsów i butelką po coli. Pokręciłem z rozbawieniem głową, po czym usiedliśmy w kółku.
- Malik, ty proponowałeś, to kręć pierwszy.
Powiedział Liam, a mulat wziął plastik w dłoń i zakręcił nim. Wypadło na Nialla. Uśmiechnął się pod nosem i zadał pierwsze lepsze pytanie, aby poznać lepiej tego słodkiego blondynka, jakim zdawał się być.
- Jesteś Irlandczykiem?
Horan pokiwał entuzjastycznie głową na znak, że jest i wziął butelkę, kręcąc nią. Zatrzymała się na mnie. Uniosłem pytająco brwi, patrząc na niego wyczekująco.
- Kto nauczył Cię gotować?
Zaśmiałem się wesoło i odpowiedziałem od razu.
- Mama Louisa.
Znowu poczułem na sobie badawczy wzrok Liama. Aby uniknąć go skupiłem się na butelce, która właśnie kręciła się pośrodku. Zatrzymała się na Lou.
- No nie no... Ja już wszystko o tobie wiem więc... Jak się spało?
Aby zrobić na złość Payne'owi poruszyłem zabawnie brwiami. Tommo szybko podchwycił temat i położył mi dłoń na kolanie. Nie powiem, spodobało mi się.
- Cudownie.
Powiedział, zagryzając lekko wargę na co tylko uśmiechnąłem się rozbawiony. Morskooki zakręcił i wypadło na Liama. Jego pytanie jeszcze bardziej mnie zbiło z tropu.
- Masz coś przeciwko homoseksualistom?
Kręcony blondyn chyba też był nieco zbity z tropu bo chwilę patrzył na niego zaskoczony. Kalkulował w myślach każde słowo pytania Tomlinsona, starając się zrozumieć, o co tak na prawdę mu chodzi. Sam byłem zaskoczony. Czy Lou coś przede mną ukrywa? Spojrzałem na jego twarz, widać było, że to pytanie jest dla niego ważne. Dziwne, mnie nigdy o to nie zapytał.
- Nie, mój przyjaciel jest gejem i nic do tego nie mam.
Powiedział po chwili i zakręcił butelką. Padło na mnie.
- Dlaczego mieszkasz z Lou?
Spojrzałem na niego. No cóż, nie mogłem skłamać. Nie chciałem skłamać. Ale też nie chciałem, by znali prawdziwy powód. Nie chciałem, żeby wiedzieli, że mama nie żyje. Padłoby pytanie o tatę, a o nim tym bardziej nie chcę rozmawiać.
- Wezmę zadanie karne.
Mruknąłem cicho, przenosząc wzrok na swoje dłonie, a Lou wyszuwając, dlaczego tak zrobiłem położył mi dłoń na ramieniu i pogładził je lekko.
- Dobra, zaśpiewaj coś.
Mruknął Payne a ja przygryzłem wargę.
- Nie chcecie tego słuchać, serio.
Już chciałem się wymigać, kiedy Lou wpadł mi w słowo.
- To co ostatnio napisałeś.
Poprosił z uśmiechem. Cholera, wiedział, że mu nie odmówię.
- Nie mam gitary.
Spróbowałem jakoś logicznie zaprotestować, ale na próżno.
- Ja mam! Już Ci niosę!
Poderwał się jedzący chipsy Nialler i pognał do sypialni. Po chwili wrócił z czarno-fioletowym futerałem, z którego wyjął zadbaną gitarę akustyczkną. Wziąłem ją od niego i sprawdziłem. Po chwili zacząłem cicho grać i śpiewać tą samą piosenkę co ostatnio. Zamknąłem oczy by wczuć się w melodię, a po chwili usłyszałem, jak niepewnie dołączył do mnie Louis. Nie wiedziałem, że tak dobrze śpiewa, ale nasze głosy idealnie się ze sobą komponowały.
- Before you leave me todaaaay, yeaah.
Skończyliśmy, zerkając na siebie, a pozostała trójka zaczęła bić nam brawo.
- Jesteście niesamowici!
Podekscytował się Zayn.
- Gadasz.
Mruknąłem cicho i oddałem gitarę Niallowi. Graliśmy jeszcze godzinę, dopóki nie przestało tak wypać.
- Chodźmy zrobić bałwana!
Powiedział wesoło Liam. Podniosłem się więc i oznajmiłem cicho.
- To ja pójdę się ubrać.
Już chciałem ruszyć w stronę drzwi, kiedy usłyszałem głos Zayna.
- Ja pierdole, co ci się stało?
Wbił wzrok w bliznę na mojej piersi. Pokręciłem lekko głową.
- Długo by tłumaczyć.
Odparłem wymijająco i wszedłem po schodach na górę. Ubrałem się ciepło i dołączyłem do grupy czekającej przed domkiem.
- Sorry, nie chcialem być nachalny.
Szepnął mi na ucho Zayn, otulając oddechem płatek ucha. Uśmiechnąłem się tylko delikatnie i pokiwałem głową na znak, że nie mam mu tego za złe. Chwilę później poczułem na sobie przeszywający wzrok Louisa. Przeniosłem spojrzenie na niego, zabijał właśnie wzrokiem odwróconego tyłem Malika. Zaśmiałem się pod nosem i podszedłem bliżej.
- Loueh, czemu patrzysz się na Zayna jak bazyliszek na Pottera?
Zapytałem go na ucho. Odwrócił głowę w moją stroną tak, że byliśmy niebezpiecznie blisko siebie, a mi serce waliło jak oszalałe. Czułem jego gorący oddech na twarzy i przysięgam, jeszcze dwa milimetry bliżej a nie opanowałbym się i go pocałował. Harry, ogarnij się.
- Wcale się nie patrzę jak bazyliszek.
Powiedział cicho i przejechał koniuszkiem języka po dolnej wardze, co doprowadziło mnie niemal do czerwoności.
- Ej, nie całujcie się tam tylko nam pomóżcie!
Zawołał Horan a ja odskoczyłem od Lou.
- Nie całujemy się.
Warknąłem na blondyna i zabrałem się za lepienie kolejnej kuli na bałwana. Po kilkunastu minutach śnieżny mężczyzna z marchewkowym nosem stał przed naszym domkiem, a my w najlepsze rzucaliśmy w siebie śnieżkami. Efekt końcowy? Manfred, bo tak ochrzcił naszego nowego 'kolegę' Zayn, został bez nosa a my cali mokrzy siedzieliśmy w domku. Louis zrobił każdemu gorącej herbaty z miodem i cytryną, po czym cisnąć się pod kocami przy kominku staraliśmy się ogrzać. Automatycznie położyłem głowę na ramieniu Lou. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie, obejmujac ramieniem tak, że teraz było mi na prawdę gorąco. Nie dlatego, że siedziałem w grubym swetrze pod kocem zaraz przy kominku, z którego buchał ogień. Było mi gorąco, bo on był obok i mogłem czuć jego ciepło i zapach. Cholera, zaczyna myśleć o nim w tych kategoriach. A nie jestem gejem! Bo nie jestem... prawda?

_______________________________________
Zdecydowanie najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam. Mam nadzieję, że wam sie spodoba. Pozdrawiam!

2 komentarze:

  1. świetny rozdział *.* Tak jak każdy z resztą :) Ale czuję że od tej pory będzie się powoli rozkręcać i dobrze :) " Manfred " Ahahahahaha - Malik i jego wymysły :D Czekam na nn :]

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebiste jest <3 uwielbiam po prostu *.*

    OdpowiedzUsuń